Wszystko wskazuje na to, że wzrost cen osiągnął już pułap akceptacji kupujących. W niektórych dzielnicach Warszawy, np. w Śródmieściu, na Woli i we Włochach, ceny spadły albo przynajmniej stanęły w miejscu. Analizując dane, można zauważyć wyraźną stagnację cen mieszkań w lutym, marcu i kwietniu 2007 roku.
Ceny we wszystkich segmentach rynku osiągnęły dziś, w stosunku do zarobków, dość wysoki poziom - czytamy. Również banki znacznie ostrożniej oceniają zdolność kredytową kupujących. Oba te czynniki, występując jednocześnie, spowodowały chwilową stabilizację cen. W bliższej i dalszej przyszłości mogą wystąpić okresowe spadki cen. Mieszkania w wielkiej płycie już zaczęły tanieć.
Ceny lekko zahamowały, na razie tylko w dzielnicach, w których były do tej pory bardzo wysokie. Chodzi o Kabaty, Wilanów, Mokotów i Śródmieście. Natomiast w takich dzielnicach, jak: Targówek, Bielany czy Bemowo, w których ceny były poniżej średniej, do tej średniej teraz dobijają, a więc jest jakiś niewielki wzrost.
W najbliższym czasie mieszkania nie będą już tak szybko drożały jak do tej pory - twierdzi "Rzeczpospolita". Przy tak wysokich cenach, z jakimi mamy teraz do czynienia na stołecznym rynku, klient nie jest już tak histerycznie nastawiony na to, żeby kupić jakiekolwiek mieszkanie. Ponadto ceny doszły do takiego pułapu, że kredyt przestał być osiągalny dla sporej grupy osób. Poza tym ostatnio podniesiono stopy procentowe, a od początku roku sposób liczenia zdolności kredytowej we frankach szwajcarskich zmienił się na mniej korzystny. Na rynku pierwotnym mniej widać te tendencje, ale za chwilę staną się one bardziej wyraziste. Prawidłowość jest bowiem taka, że fala wzrostu czy spadku cen najpierw przychodzi na rynek wtórny, a potem przesuwa się na rynek pierwotny.
Źródło: "Rzeczpospolita", 28.05.2007 | 2007-05-31
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)