Niski poziom wód oraz zwiększone zapotrzebowanie na energię mogą okazać się problematyczne dla elektrowni.
Ten rok przetrwamy, ale z roku na rok będzie coraz gorzej – to opinia prof. Władysława Mielczarskiego, eksperta Politechniki Łódzkiej. Wyjątkowo wysokie temperatury przyczyniają się do zwiększonego zapotrzebowania na pracę urządzeń chłodzących, a to z kolei generuje większe wydatki energetyczne. Do pracy elektrowni w Polsce, związanej z chłodzeniem, wykorzystuje się wody pobieranych z rzek, a te w ostatnim czasie odnotowują poziomy najniższe od kilku lat.
Nadciągający kryzys elektrowni jest potęgowany również wysoką temperaturą wód, szczególnie, jeśli wyniesie 25-27 stopni C. Używana na potrzeby elektrowni woda, zgodnie z normami ochrony środowiska, powinna być zrzucana do wód po schłodzeniu.
Jak w rozmowie z Rzeczpospolitą zaznaczył profesor Mielczarski, w obecnej sytuacji elektrownie mogą wytwarzać mniej energii bądź włączyć dodatkowe urządzenia chłodzące, co z kolei poskutkowałoby kolejnymi stratami energii.
Polskie elektrownie budowano w latach 60. i 70., w czasach gdy nawet lata były deszczowe. W tym roku jeszcze damy radę. Jednak wkrótce całą Europę czeka wielki blackout. Może to nastąpić nawet w ciągu dwóch, trzech lat – komentuje ekspert.
Jak podkreśla, ryzyko wzrasta przez chaotycznie podłączane odnawialne źródła energii, które jednocześnie stanowią szansę dla systemu.
Źródło: Rzeczpospolita.pl | 2019-07-26
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)