Polacy inwestują w dziury w ziemi. Czy to wpływ inflacji?

Duży popyt na nieruchomości oraz szybko rosnące ceny spowodowały, że kupcy coraz częściej decydują się na zakup mieszkania na początkowym etapie inwestycji, czyli tzw. dziury w ziemi. Jest to sposób na poczynienie oszczędności i ochronę funduszy przed utratą ich wartości.

W obliczu znaczących podwyżek cen materiałów budowlanych i wykończeniowych oraz problemów z ich dostępnością coraz więcej osób rezygnuje z samodzielnej budowy domu. W ostatnim czasie mocno podrożały m.in. styropian, cement, cegły czy płyty OSB. Koszt tych ostatnich jest ponad 300 proc. wyższy niż w ubiegłym roku. Natomiast okna podrożały prawie o 100 proc. względem 2020 r. Jeśli dodamy do tego problemy z dostępnością ekip budowlanych i wykończeniowych, okazuje się, że samodzielna budowa domu jest nie tylko kosztowna, ale również bardzo czasochłonna i stresująca. Tymczasem inflacja cały czas rośnie, a stopy procentowe idą w górę. Gotowych mieszkań na rynku brakuje, ponieważ popyt znacząco przewyższa podaż. Kupujący decydują się więc na zakup tzw. dziur w ziemi, chroniąc w ten sposób swoje oszczędności i zaciągając kredyty, by zdążyć przed kolejnymi podwyżkami.

Jak podkreśla ekspert rynku nieruchomości Kuba Karliński w rozmowie z Agencją Informacyjną Market News 24, jest to dobra inwestycja, ponieważ deweloper bierze na siebie wszelkie problemy związane z brakiem dostępności materiałów i podzespołów, czy specjalistów do pracy. Pieniądze kupujących są natomiast bezpiecznie ulokowane na bankowych rachunkach deweloperskich aż do czasu zakończenia inwestycji.

– Z punktu widzenia klienta, który we własnym zakresie ma kupować materiały budowlane, bardzo korzystną alternatywą jest zakup od dewelopera, który jest w stanie zadbać o to wszystko we własnym zakresie i jednocześnie dostarczy dom zgodnie z umową w określonym terminie – tłumaczy. 

Źródło: KRN.pl | 2021-11-16