Mimo stosunkowo dynamicznego wzrostu produkcji i sprzedaży samochodów elektrycznych ich udział w rynku polskim i zagranicznym stanowi kilka procent.
Jest to związane m.in. z niewystarczającą wiedzą społeczeństwa na temat elektryków, zwiększonym wydatkiem na zakup auta z napędem alternatywnym oraz trudnościami z jego ładowaniem.
Klienci wolą rozwiązania dobrze im znane, czyli silniki benzynowe. To natomiast w konsekwencji prowadzi do zwiększonej emisji CO2. Jak podkreślają eksperci z Bowkett Auto Consulting, niezbędna jest edukacja oraz wprowadzenie rozwiązań umożliwiających szybkie ładowanie i korzystanie z aut z napędem elektrycznym w modelu abonamentowym.
Udział samochodów elektrycznych w rynku motoryzacyjnym UE
Dean Bowkett, międzynarodowy ekspert flotowy i dyrektor zarządzający Bowkett Auto Consulting zauważa w rozmowie z Newseria Biznes, że sytuacja na rynku europejskim w tym roku nie będzie wiele różnić się od lat poprzednich. Obecnie samochody elektryczne typu BEV stanowią ok. 1-2 proc. na rynku motoryzacyjnym ogółem. W przyszłym roku odsetek ten ma wzrosnąć do ok. 3,5 proc. Pojazdy hybrydowe również mają umacniać swoją pozycję na rynku. Jednak istnieją przesłanki ku temu, by sądzić, że hybrydy typu plug-in mają swe czasy świetności już za sobą.
Według danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA wszystkie pojazdy z napędem alternatywnym stanowią ok. 3,8 proc. rynku samochodowego w Unii Europejskiej. Zgodnie z tymi danymi hybrydy stanowią 0,7 proc. ogółu, natomiast pojazdy całkowicie elektryczne 0,2 proc. ogółu.
ACEA podała, że w III kwartale 2019 roku liczba rejestracji aut z napędem alternatywnym w UE wzrosła o 46 proc. Szczególny wzrost odnotowano w sektorze pojazdów w pełni elektrycznych BEV (+126,3 proc.), przy czym popyt na auta hybrydowe plug-in spadł (-7,6 proc.).
Udział samochodów elektrycznych w rynku motoryzacyjnym Polski
Według „Licznika elektromobilności” w Polsce od stycznia do listopada zeszłego roku liczba rejestracji elektrycznych aut osobowych i hybryd plug-in wyniosła 3591 sztuk. Tym samym zanotowano wzrost o 98 proc. rok do roku.
Pod koniec grudnia w Polsce łącznie jeździło 8637 pojazdów osobowych z napędem elektrycznym. 59 proc. tej liczby stanowiły samochody w pełni elektryczne, natomiast pozostałą część hybrydy plug-in.
Głównym problemem, z którym spotykają się użytkownicy aut elektrycznych, jest niewystarczająca infrastruktura. Światowym liderem są Chiny, które budują ultraszybkie stacje ładowania. W Europie natomiast powstają głównie umiarkowanie szybkie lub wolne punkty ładowania. Dean Bowkett zauważa, że uzupełnianie energii powinno trwać maksymalnie 25 – 30 minut, by było atrakcyjne w oczach kierowców.
W Polsce rząd wprowadził przepisy, których celem jest skłonienie samorządów do inwestycji w pojazdy elektryczne. Jednak największym problemem nadal pozostają nierozwiązane trudności związane z ładowaniem takich samochodów.
1 ładowarka na 10 aut to minimum
Ekspert zwraca uwagę na to, że na każde 10 pojazdów elektrycznych powinien powstać minimum 1 punkt ładowania oraz więcej niż jedna stacja szybkiego ładowania w każdym mieście. Trudności pojawiają się jednak wtedy, gdy jedyna dostępna w mieście stacja jest zajęta lub popsuta.
Według PZPM rozwój infrastruktury do ładowania pojazdów elektrycznych w naszym kraju powoli nabiera tempa. Pod koniec ubiegłego roku liczba ładowarek przekroczyła 1 tys. Jest to wzrost o 200 proc. rok do roku. Niecałe 1/3 z dostępnych punktów stanowiły stacje szybkiego ładowania prądem stałym. Pozostałe to nadal wolne ładowarki prądu przemiennego (moc równa lub mniejsza niż 22 kW).
Eksperci widzą potencjał w uruchomieniu dopłat do zakupu pojazdów elektrycznych z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Aby jednak kierowcy decydowali się na nabycie tego typu samochodów, niezbędna jest rozbudowa sieci ładowarek. Brak wystarczającej ilości punktów ładowania może być największym czynnikiem hamującym dla polskiej elektromobilności.
Większość krajów europejskich wykorzystuje model abonamentowy. Aby naładować samochód, konieczne jest posiadanie wykupionego abonamentu u konkretnego dostawcy. W kraju wielkości Polski takie rozwiązanie może się jednak nie sprawdzić ze względu na to, że stacje różnych dostawców często dzielą znaczne odległości. Dean Bowkett zauważa, że optymalnym rozwiązaniem byłaby możliwość ładowania pojazdu na dowolnej stacji oraz płacenie kartą za usługę.
Polskę dzieli znaczny dystans od innych krajów europejskich. Dla porównania w Niemczech liczba punktów ładowania w ubiegłym roku przekroczyła 20 tys. Natomiast w samej stolicy Wielkiej Brytanii ładowarek było więcej o 1,5 tys. niż w całej Polsce.
Edukacja i zwiększanie świadomości społeczeństwa
Dean Bowkett zauważa, że rozwój infrastruktury nie jest jedyną barierą dla rozwoju elektromobilności. Konieczna jest także edukacja oraz zwiększenie świadomości społeczeństwa na temat korzyści z posiadania samochodów elektrycznych.
Ekspert zwraca także uwagę na rolę producentów pojazdów. Niektórzy użytkownicy nie chcą wiązać się z elektrykiem na lata. Rozwiązaniem tego problemu mogłoby być wprowadzenie modelu abonamentowego. Użytkownik mógłby wykupić abonament na miesiąc i dopiero po tym czasie zdecydować, czy chce przedłużyć go na kolejny okres. Model abonamentowy pozwala także na pewną elastyczność i w zależności od potrzeb swobodę zmian pomiędzy mniejszymi a większymi samochodami.
Źródło: KRN.pl | 2020-01-28
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (2)
Kao ⋅ 05-02-2020 | 11:31
Artykuł napisany jest w taki sposób, że można odnieść wrażenie, że społeczeństwo mamy głupie i niewyedukowane. A ja sądzę, że mamy mądre społeczeństwo i głupich urzędników unijnych, którzy często nie rozumieją konsekwencji swoich decyzji, a już tym bardziej nie rozumieją technologii, stąd wszystkie te normy wymuszające downsizing, WLTP i usilnie promujące elektryki i hybrydy https://youtu.be/UgJJsRg07n4
Piotr ⋅ 05-02-2020 | 10:11
Jestem już bardzo szczęśliwy, że korzystam z roweru wspomaganego elektrycznie. Mimo podeszłego wieku codziennie dojeżdżam do pracy na rowerze. Rower doładowuję w pracy. Mam wyrzuty sumienia, że robię to korzystając z publicznej energii. Ale staram się wychodząc z gabinetu zawsze wyłączać zasilanie komputera, oświetlenia i ogrzewania. Teraz założyłem już w domu ogniwa fotowoltaniczne (5kW). Niestety musiałem zasilanie zmniejszyć do 3,68 kW ponieważ Tauron nie zezwala na więcej gdy zasilanie jest jednofazowe. Taka spotkała mnie niespodzianka. Teraz muszę przebudować sieć na 3-fazową. To kolejne koszty, ale nie poddaję się ponieważ zamierzam w tym roku kupić samochód elektryczny i zezłomować mojego "dieslowskiego śmierdziela". Mimo wielu ograniczeń korzystania z życia jak wyjazdy w atrakcyjne miejsca Świata zmierzam do celu. A nim jest już ogrzewana woda panelami słonecznymi (ciepła woda za darmo) , elektrownia na moim dachu (znaczne zmniejszenie zużycia energii elektrycznej), a od maja darmowe przejazdy samochodem elektrycznym. Jestem ekologiem, nikogo nie zatruwam, jestem wielki!