Elektromobilność? Tak. Jednak skutki jej wprowadzenia nie w każdym aspekcie mogą okazać się korzystne. Konsekwencje odczują nabywcy mieszkań.
Ministerstwo energii pracuje nad rozporządzeniem określającym zasady ustalania mocy przyłączeniowej w inwestycjach mieszkaniowych. Chodzi o wyposażenie miejsc postojowych w moc przyłączeniową dla aut elektrycznych. Ministerstwo chce, aby taka możliwość była zapewniona na wszystkich stanowiskach. Deweloperzy uważają takie rozwiązanie za irracjonalne i zwracają uwagę na koszty, jakie wygeneruje. Podkreślają także, że nie wszyscy mieszkańcy od razu staną się właścicielami elektryków.
Jak jednak podkreśla wiceprezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych Krzysztof Bolesta, okablowanie potrzebne jest dla wszystkich stanowisk. Infrastruktura musi zostać przygotowana na zwiększającą się liczbę samochodów elektrycznych, tym bardziej, że później trudno byłby przystosować parkingi do rosnącego zapotrzebowania na miejsca do ładowania tego typu pojazdów.
Z obliczeń Polskiego Związku Firm Deweloperskich wynika, że przyłącza jednego stanowiska kosztowałyby deweloperów od ok. 35 do 40 tys. zł. Zwykłe miejsce postojowe to wydatek przekraczający 80 tys. zł, co po zsumowaniu obydwu wartości daje kwotę wyższą niż 110 tys. zł. Radca prawny Przemysław Dziąg z PZFD zaznacza, że już teraz ceny wybudowania stanowisk są o wiele wyższe niż ich stawki sprzedażowe. Pamiętać należy również o tym, że nie wszystkie miejsca postojowe są sprzedawane równolegle z mieszkaniami i na swoich nabywców niekiedy czekają dłuższy czas.
W sytuacji, kiedy w 200-mieszkaniowej inwestycji z taką samą liczbą miejsc parkingowych deweloperzy musieliby zapewnić moc przyłączeniową, koszty mogą sięgnąć nawet 7,5 mln zł. Jak wiadomo, wzrost ogólnych kosztów całego przedsięwzięcia przełoży się na cenę lokali.
Krzysztof Bolesta zwraca jednak uwagę, że nowe mieszkania będą nabywać osoby, które prawdopodobnie kupią także nowe samochody, a zważywszy na ekologiczne trendy w perspektywie najbliższych lat, będą to pojazdy elektryczne.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna | 2019-10-08
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Zainteresował Cię artykuł? Podaj dalej!
Komentarze (1)
antyelektryk ⋅ 09-10-2019 | 14:27
Pan Krzysztof jest chyba źle poinformowanym pseudobiznesmenem lub myśli że zrobi na tym interes życia. Mieszkam na nowym osiedlu (ok. 10 bloków) i z tego co widać to nowych samochodów jest może z 5 gdzie i tak wszystkie są leasingowe. Reszta jeździ od kilkuletnich do kilkunastoletnich rzęchów. Prawdopodobnie większość mieszka na kredyt, remont spłaca z kredytu a o nowym samochodzie tylko marzą. Tak czy inaczej każdy by sobie kalkulował, że koszt zakupu elektryka to + 1/3 ceny podstawowej ceny benzyniaka. W mieście nie ma gdzie ładować, brak nieautoryzowanych serwisów (bo gwarancja na takie auto kiedyś się skończy). Autoryzowane serwisy to skarbonka bez dna a i z profesjonalizmem też w większości przypadków nie ma nic wspólnego. Do tego dopłata 35-40tys. do wtyczki na miejscu postojowym lub w garażu to rozbój w biały dzień. A dlatego rząd/miasto nie dopłaci do takich wtyczek, przecież to takie ekologiczne, chwytliwe marketingowo i wizerunkowo. Jest to żałosne ale niestety ekologia może i jest ale ekonomia żadna. W tym kraju jest coraz więcej ludzi którzy umieją liczyć.