Wysokie koszty hipotek w Polsce to wynik polityki finansowej państwa czy zmowy cenowej banków? Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu chce, by sprawę zbadał UOKiK.
Od lat mówi się o tym, że średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych w Polsce jest znacznie wyższe od stawek obowiązujących w innych krajach Unii Europejskiej. Jak podaje Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, na polskim rynku kredytowym kształtuje się średnio na poziomie zbliżonym do 4,50 proc. (według danych z marca 2018 r. wynosi 3,57 proc.),, podczas gdy w pozostałych krajach unijnych wynosi przeciętnie nie więcej niż 2,50 proc. Znacznie taniej niż w Polsce zaciągniemy kredyt m.in. na rynkach we Francji, Holandii, Niemczech, Włoszech, Belgii, Hiszpanii i Portugalii.
Z jednej strony nie można zapominać, że oprocentowanie jest powiązane ze wskaźnikami WIBOR 3M, a te ogłasza Narodowy Bank Polski. Do kosztów kredytu należy doliczyć także dodatkowe opłaty i obciążenia, wynikające chociażby z tego, jak banki minimalizują skutki podatku bankowego. Dlatego wiele zależy od polityki finansowej danego państwa. W praktyce na całkowite oprocentowanie kredytu mieszkaniowego składa się marża banku i stawka WIBOR 3M (zawsze w wysokości zbliżonej do stopy referencyjnej ogłaszanej przez Radę Polityki Pieniężnej) aktualnie wynosząca 1,70 proc. (stan na 12 kwietnia): – czyli dużym uproszczeniem byłoby obarczanie kredytodawców całą winą za zaistniałą sytuację.
Jednak z drugiej strony trudno się dziwić oburzeniu polskich klientów, gdy słyszą, że oddział tego samego banku w innym kraju nakłada na kredytobiorców o połowę niższe odsetki. Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu złożyło w tej sprawie zawiadomienie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W komunikacie Stowarzyszenia czytamy, że banki BGZ BNP Paribas, mBank/Commerzbank oraz ING Bank Śląski/ING różnicują swoje kryteria w zależności od kraju. Przykładowo BGZ BNP Paripas oferuje w Polsce kredyty z oprocentowaniem na poziomie 3,63 proc., a we Francji już tylko 1,70 proc.
Tak duże różnice w oprocentowaniu kredytów wpływają na sumę odsetek płaconych przez konsumentów w Polsce. Polski konsument w pierwszej racie spłaca, aż 60 proc. odsetek, gdy konsument we Francji 27 proc. – czytamy w oświadczeniu Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
Zmowa cenowa banków?
Nierównomierne rozłożenie obciążeń na klientów stało się przyczyną podejrzenia o zmowę cenową. Nie byłby to pierwszy tego rodzaju przypadek w naszym kraju. Pod koniec 2016 r. głośnym echem odbiła się sprawa rekordowej kary dla 20 banków, które wprowadziły jednakową prowizję za transakcje kartami Visa i MasterCard. Tak zwana opłata interchange wynosiła wówczas (i przez 12 poprzednich lat) w tych bankach 1,50 proc., co stanowiło jedną z najwyższych stawek w Europie. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na banki karę w wysokości 164 mln zł. Sprawa znalazła finał w Sądzie Najwyższym.
Zarzut nierównego traktowania konsumentów z Europy Wschodniej pojawił się w ostatnim czasie także chociażby w branży spożywczej. Za niższymi cenami żywności od zagranicznych producentów stała niższa jakość produktów. Badania przeprowadzone na Słowacji wykazały, że skład co drugiego produktu tych samych marek na lokalnym rynku, różnił się od oferowanego np. w Austrii. Podobna zależność może dotyczyć także Polski, w której ceny artykułów spożywczych są niższe niż w krajach Europy Zachodniej.
Niezależnie od branży, zakaz nieuczciwej konkurencji na terenie Unii Europejskiej wprowadza Art. 101 „Traktatu o funkcjonowaniu UE”. W dokumencie tym zawarto następujące zasady:
Niezgodne z rynkiem wewnętrznym i zakazane są wszelkie porozumienia między przedsiębiorstwami, wszelkie decyzje związków przedsiębiorstw i wszelkie praktyki uzgodnione, które mogą mieć wpływ na handel między Państwami Członkowskimi i których celem lub skutkiem jest zapobieżenie, ograniczenie lub zakłócenie konkurencji wewnątrz rynku wewnętrznego, a w szczególności te, które polegają na:
a) ustalaniu w sposób bezpośredni lub pośredni cen zakupu lub sprzedaży albo innych warunków transakcji;
b) ograniczaniu lub kontrolowaniu produkcji, rynków, rozwoju technicznego lub inwestycji;
c) podziale rynków lub źródeł zaopatrzenia;
d) stosowaniu wobec partnerów handlowych nierównych warunków do świadczeń równoważnych i stwarzaniu im przez to niekorzystnych warunków konkurencji;
e) uzależnianiu zawarcia kontraktów od przyjęcia przez partnerów zobowiązań dodatkowych, które ze względu na swój charakter lub zwyczaje handlowe nie mają związku z przedmiotem tych kontraktów.
Jak porównać działania banków?
W odpowiedzi na oskarżenie o zbyt wysokie koszty kredytów w Polsce w porównaniu z innymi państwami Unii Europejskiej, instytucje zwracają uwagę na złożoność tematu. Na rynku kredytowym należy przeanalizować szereg działań ostrożnościowych, które wynikają z przepisów prawa w poszczególnych krajach. W Polsce na wzrost kosztów usług w bankach wpływa m.in. podatek bankowy nałożony przez rząd. Z kolei na przykład w Finlandii od stycznia 2018 r. obowiązuje nowy minimalny poziom średniej wagi ryzyka (15 proc. dla kredytów hipotecznych) dla kredytodawców stosujących metodę wewnętrznych ratingów. Ma obowiązywać przez najbliższe dwa lata. Nowe przepisy wprowadziła także Litwa, która rozszerzyła zakres tzw. norm działalności kredytowej o osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. W Irlandii uzależniono kryteria bezpieczeństwa od statusu kredytobiorcy. Od 2017 r. nabywcy pierwszej nieruchomości mogą tam zaciągnąć 5 proc. nowego kredytu powyżej 90 proc. limitu LTV, a w przypadku kolejnego zakupu – 20 proc. nowego kredytu powyżej 80 proc. limitu LTV.
Władze Belgii wydały zalecenie, zgodnie z którym banki stosujące metodę wewnętrznych ratingów powinny dodawać 5 proc. do wag ryzyka dotyczących kredytów mieszkaniowych.
Drugą kwestią są różnice wynikające z przynależności do unii walutowej. Pomijając to, jak państwa radzą sobie z kryzysem finansowym, oprocentowanie w bankach powinno być raczej podobne i uwarunkowane wysokością stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego, a ten w drugiej połowie 2017 r. zdecydował się na znaczną obniżkę wskaźników. Wprowadzenie euro w Polsce mogłoby zbliżyć koszty kredytu do oferowanych w strefie euro, jednak taki krok mógłby także skutkować podwyżkami cen mieszkań.
Z „Raportu rocznego EBC 2017” wynika, że w III kw. ubiegłego roku nominalny wzrost cen nieruchomości mieszkaniowych w strefie euro przekroczył 4 proc. Według analityków podwyżka wynikała z wysokiego popytu i wzrostu dochodów gospodarstw domowych. A jak wyglądała sytuacja na rynkach kredytowych?
Podczas gdy roczna dynamika kredytów na zakup nieruchomości mieszkaniowych nadal rosła, przekraczając poziom 3 proc. w stosunku rocznym pod koniec 2017 r., zadłużenie gospodarstw domowych kontynuowało trend spadkowy, osiągając 58 proc. PKB w trzecim kwartale 2017 r. – czytamy w raporcie.
Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu namawia kredytobiorców do obserwowania rynku i zgłaszania podejrzeń nadużyć bezpośrednio do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Zamiast kredytu – gotówka
Wysokie koszty kredytów mieszkaniowych to jednak zmartwienie tylko części nabywców mieszkań. Z roku na rok rośnie liczba osób kupujących nieruchomości za gotówkę. To już ok. 70 proc. wszystkich transakcji na rynku pierwotnym. Duży udział w transakcjach gotówkowych mają zagraniczni inwestorzy oraz osoby inwestujące w lokale pod wynajem. Wśród osób kupujących na własne potrzeby coraz popularniejszą strategią jest odkładanie w czasie decyzji o zaciągnięciu kredytu, by po kilku latach podpisać umowę z bankiem na krótszy okres lub zgromadzić fundusze na samodzielny zakup.
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (2)
robi ⋅ 17-04-2018 | 10:14
STOP BANKOWEMU BEZPRAWIU. Wyglada na to że to Stowarzyszenie lepiej walczy o prawa konsumentów niż UOKiK i Rzecznik Finansowy razem wzieci.
marco ⋅ 17-04-2018 | 07:56
Brawo! Może wreszcie UOKiK dobierze się tym zdziercom - bankom w Polsce do tyłków.