Prosimy, odblokuj wyświetlanie reklam w naszym serwisie, są one związane z rynkiem nieruchomości.
To dzięki nim masz darmowy dostęp do naszych treści.

Z pozdrowieniami zespół KRN.pl :)


Artykuły Artykuły

W architekturze nie ma miejsca na to, co zbędne

W architekturze nie ma miejsca na to, co zbędne

O prostocie w architekturze, projektach mieszkaniowych i innych wyzwaniach zawodowych, które czekają na architekta, z Pauliną Tabak rozmawia Joanna Kus.

O prostocie w architekturze, projektach mieszkaniowych, budynkach użyteczności publicznej i innych wyzwaniach zawodowych, które czekają na architekta, z Pauliną Tabak, laureatką nagrody dla najlepszego studenta Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, przyznawanej przez Stowarzyszenie Budowniczych Domów i Mieszkań, rozmawia Joanna Kus.

Joanna Kus: Jakie to uczucie być najlepszą studentką Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej?

Paulina Tabak:
Dziwne. Już się trochę do tego przyzwyczaiłam, ale w momencie, kiedy się dowiedziałam, byłam mocno zszokowana. To chyba najlepsze słowo. Zawsze wiedziałam, że moje nazwisko znajduje się w czołówce, bo miałam stypendium naukowe i były rankingi co roku, a mimo to wynik konkursu mnie zaskoczył. O to, czy jestem faktycznie najlepsza, mogłabym się spierać. Każdy jest dobry w czymś innym, a mnie po prostu się udało.

J.K.: W takim razie w czym jesteś najlepsza?

P.T.: Jeśli chodzi o średnią, to głównie zdecydowały pracowitość i dokładność. Oceny wynikały z tego, że wszystko było zawsze dopieszczone, na czas, dobrze zaplanowane.

J.K.: Nagroda przyznana przez SBDiM to jednak nie pierwsze wyróżnienie w Twoim dorobku.

P.T.: Zaczęłam jeszcze w liceum. Brałam wtedy udział w konkursach wojewódzkich na prace graficzne i malarskie. Później pierwsza nagroda, która mnie bardzo ucieszyła, to wyróżnienie na II roku studiów w konkursie „Dom w krajobrazie” na projekt domu jednorodzinnego, organizowanym w katedrze architektury mieszkaniowej i kompozycji architektonicznej u prof. Dariusza Kozłowskiego. Najważniejsza z dotychczasowych nagród dotyczyła natomiast projektu osiedla wielorodzinnego w Niemczech, który wykonałam z koleżanką. Ten ogólnopolski konkurs Multi-Comfort House na osiedle domów pasywnych organizowała firma ISOVER. Później miał mieć jeszcze edycję międzynarodową. W części ogólnopolskiej zajęłyśmy IV miejsce, czyli znowu wyróżnienie, ale to był już duży prestiż.

J.K.: Budownictwo mieszkaniowe to Twoim zdaniem dobra przestrzeń twórcza dla architekta?

P.T.: Na pewno tak, biorąc pod uwagę, że coraz większą popularnością cieszą się technologie domów pasywnych, ekologicznych, inteligentnych. To jest dział architektury, który cały czas się rozwija i może nie pozostawia dużej dowolności w samej formie budynku, ale jeżeli chce się zawrzeć w projekcie nowoczesne rozwiązania, to rzeczywiście może być dla architekta ciekawą zagadką.

J.K.: Na co przede wszystkim należy zwrócić uwagę, przygotowując taki projekt?

P.T.: 
Głównie na racjonalne dostosowanie wielkości mieszkania do przestrzeni, która ma tam być, tzn. żeby łazienka nie była wielkości tarasu, a salon nie był równie duży jak kuchnia. Należy wydzielić części sypialne i dzienne, uwzględnić mnóstwo niuansów, które próbują nam przekazać w czasie studiów. Ale ja myślę przede wszystkim, mając na uwadze dzisiejszy rynek mieszkaniowy, w którym każdy chciałby mieć coś swojego, a wszystko jest bardzo drogie – żeby na najmniejszej przestrzeni dać właścicielowi to, co mu się w duszy zamarzy. Jeżeli ktoś chce mieć kawalerkę, to trzeba w niej zaprojektować oddzielne drzwi do kuchni i oddzielny pokój, by to mieszkanie faktycznie nazywało się kawalerką, a nie jednym pomieszczeniem typu studio.

J.K.: Jak zaczęła się Twoja przygoda z architekturą?

P.T.: Od zawsze rysowałam i chciałam rozwijać moje zdolności manualno-plastyczne. Trafiłam na architekturę, w której to wszystko się łączy – potrzeba rysunku, kreacji twórczej i poczucie estetyczne. Wydawało mi się, że architektura jest kierunkiem technicznym. Byłam przekonana, że jeśli jestem bardzo dobra z matematyki i fizyki, to jest to idealna droga dla mnie. Jak się potem okazało, nie do końca ten inżynier potrafi coś wyliczyć, ale podstawy do tego są. I to właśnie połączenie matematyki ze stroną artystyczną dało mi architekturę.

J.K.: Mówiłyśmy o budownictwie mieszkaniowym, ale zajmujesz się też budynkami użyteczności publicznej.

P.T.: Tak. Głównie dlatego, że architekt, który jest obecnie moim największym mentorem, zajmuje się projektowaniem budynków użyteczności publicznej. Moje zainteresowanie tym tematem stopniowo się pogłębiało. W stosunku do zabudowy mieszkaniowej jest to bardziej swobodna przestrzeń. Zwłaszcza na studiach projektowanie budynków użyteczności publicznej było taką dziedziną, która dawała największe możliwości kreowania.

J.K.: Co Ci najbardziej przeszkadza w architekturze najbliższego otoczenia? A może wszystko wydaje się idealne?

P.T.:
Nie lubię chaosu. Bardzo nie podobają mi się takie przestrzenie, gdzie buduje się na jednej wąskiej działce domki szeregowe, 10 obok siebie, a zaraz za nimi np. niski blok 4-piętrowy, a dalej jeszcze domy wolnostojące. Ma to pewien urok, kiedy są to ładne, zadbane, historyczne obiekty, które w jakiś sposób ze sobą korespondują. Ale niestety w Polsce bardzo często jest tak, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Chyba ta mnogość i przesada mnie najbardziej odrzuca w architekturze. Może niekoniecznie w budynkach użyteczności publicznej, ponieważ uważam, że one powinny się wyróżniać, ale w zabudowie mieszkaniowej, wielorodzinnej, w typowych osiedlach domów – nie potrafię tego zaakceptować w żaden sposób.

J.K.: Wobec tego co sądzisz o takim połączeniu: nowoczesne budynki wznoszone w sąsiedztwie historycznej, zabytkowej zabudowy?

P.T.: Takie zestawienia bardzo lubię. Temat konserwacji, rewitalizacji obiektów historycznych jest fascynujący. Z takiego połączenia powstają piękne rzeczy. Jeżeli faktycznie jest to nowa forma wstawiona w stare mury, widać korespondencję czasu stare a nowe, tak jak w przypadku np. Małopolskiego Ogrodu Sztuki, to taka architektura mi odpowiada.

J.K.: W swojej pracy inżynierskiej zajęłaś się koncepcją architektoniczną teatru tańca. Opowiedz mi o tym projekcie.

P.T.:
To był projekt, który realizowaliśmy w toku studiów, przez jeden semestr, a później rozwijałam go w ramach pracy inżynierskiej. Nasz wykładowca, prof. Piotr Burak-Gajewski, pojechał na warsztaty do Chorwacji. Współpracując z tamtejszymi władzami i studentami, wyznaczył w Splicie punkty, gdzie powinny powstać budynki użyteczności publicznej. Od uczestników warsztatów dostaliśmy pełne materiały zdjęciowe, mapki, analizy. Każdy miał sobie wybrać działkę. Mieliśmy do wyboru kilka różnych tematów. Tak się złożyło, że w tym okresie w Polsce modny był taniec, więc 50 proc. roku wybrało teatr tańca. Ja robiłam ten projekt nie ze względu na taniec, tylko na teatr. Od tego też wyszła koncepcja samego budynku – żeby był sceną teatralną, miał bardzo dużą przestrzeń przed wejściem, zadaszenie, które imitowało puszkę sceniczną, no i kotary. Kotarą była szklana ściana, za którą rozgrywała się cała magia wewnętrzna, czyli widzieliśmy, co dzieje się w środku. Bardzo duży wpływ na kształt mojego budynku miało rozmieszczenie przestrzeni wewnętrznych, tak aby wszystko funkcjonalnie do siebie pasowało. Bardzo lubię ten projekt. Wyobrażam sobie, że idę wielką oszkloną klatką schodową, przede mną morze, po prawej stronie las… Cudownie. Z takich pięknych marzeń powstał mój teatr tańca.

J.K.: Jaki jeszcze projekt należy do Twoich ulubionych?

P.T.:
Bardzo podobało mi się projektowanie konserwatorskie. Zajmowałam się ruinami starej huty żelaza w Samsonowie, pod Kielcami. Miejsce przez wszystkich zapomniane, ale bardzo ładne. Chciałam przywrócić mu świetność. Tak jak o tym rozmawiałyśmy, nowoczesny budynek w zestawieniu ze starym. Właśnie w te stare mury planowałam według mojego projektu włożyć zupełnie nową bryłę pokrytą stalą, żeby nawiązać do rozwijającego się tu w przeszłości przemysłu metalurgicznego. W obiekcie powstałoby muzeum regionalne razem z przestrzenią społeczną dla mieszkańców. Zakładałam możliwość, że wejdziemy w kanały, które są pod ziemią. Gdyby je oczyścić i otworzyć dla odwiedzających, myślę, że byłoby to bardzo atrakcyjne.

J.K.: Jesteś na początku swojej drogi zawodowej i nadal kształtujesz własny styl, ale gdybyś miała wymienić uniwersalne zasady, którymi kierujesz się przy każdym kolejnym projekcie, co by to było? Taki Twój znak rozpoznawczy.

P.T.: Nie ma czegoś takiego. Lubię minimalizm, surowość, beton, płaskie, gładkie powierzchnie zestawione z czymś kontrastowym, ale to nie jest tak, że one się w jakimś stopniu powtarzają. Każdy projekt jest zupełnie inny, nie widzę żadnego podobieństwa między nimi, oprócz tego, że nie są w żaden sposób przesadzone. Musi być maksymalnie prosto, nie ma sensu dokładać rzeczy, które są niepotrzebne w projekcie.

J.K.: Twoja praca dyplomowa to projekt o roboczej nazwie „Dom wina”. Skąd pomysł na taki temat?

P.T.: To chyba się łączy z tym, że zaczęłam czytać o enoturystyce. W Polsce turystyka winiarska jest jeszcze mało znana, dlatego pomyślałam, że dobrze, gdyby taki obiekt się pojawił. W międzyczasie wpadła mi w ręce książka „Wino, kultura, architektura”. Przepięknie wydana, ciekawie napisana. I chyba to wszystko się złożyło na to, że projektuję i jestem już coraz bliżej sukcesu.

J.K.: Jak będzie wyglądał Twój „Dom wina”?

P.T.:
Budynek ma powstać w założeniu na wzgórzu na Bielanach pod klasztorem. Na całym stoku uprawia się winorośl. Dla mnie do wykorzystania zostaje fragment u samego podnóża, a że jest to rejon uwielbiany przez większość mieszkańców Krakowa i nikt nie chce go zmieniać, zdecydowałam się na obiekt wkopany w ziemię. Plan jest taki, by budynek miejscami wychodził na powierzchnię i w tych miejscach zachęcał przejeżdżających, żeby spróbowali wejść i zobaczyć, co się w nim kryje. Na pewno będzie to bardzo prosta minimalistyczna bryła, w kolorze białym. Ostatecznie może się jednak okazać, że obiekt będzie betonowy. To ma być taki mały jasny punkt w zieleni, która spływa ze stoku. Mocno wkomponowany w otoczenie, ale na pewno nie będzie to architektura biomorficzna.

J.K.: Budownictwo energooszczędne, projekty mieszkaniowe, budynki użyteczności publicznej, konserwacja zabytków – skala Twoich zainteresowań jest szeroka. W jakich gałęziach architektury chciałabyś się jeszcze sprawdzić?

P.T.: Teraz pracuję w biurze zajmującym się budynkami użyteczności publicznej, gdzie działamy na przetargach publicznych. Marzy mi się, tak dla kontrastu, popracować trochę w miejscu, w którym przygotowuje się projekty konkursowe. Zobaczyć, jak się pracuje, gdy coś nas ogranicza w niewielkim stopniu i chodzi o to, by jak najlepiej sprzedać swoją koncepcję. Chciałabym także przekonać się, jak to jest projektować wielkie osiedla i sprawdzić się w projektowaniu wnętrz. W takiej kolejności.

J.K.: Dziękuję za rozmowę.

 

 Źródło: KRN.pl | 2014-06-23

Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?

powrót do listy artykułów

Komentarze (0)

Pokaż wszystkie komentarze (0)

 

 

Wybrane nieruchomości

mieszkania na sprzedaż w Poznaniumieszkania na sprzedaż w Krakowiemieszkania na sprzedaż w Warszawiemieszkania na sprzedaż w Wrocławiumieszkania na sprzedaż w Gdańskudomy na sprzedaż w Poznaniudomy na sprzedaż w Krakowiedomy na sprzedaż w Warszawiedomy na sprzedaż w Wrocławiudomy na sprzedaż w Gdańskumieszkania do wynajęcia Krakówmieszkania do wynajęcia Warszawamieszkania do wynajęcia Poznańmieszkania do wynajęcia Wrocławmieszkania do wynajęcia Gdyniamieszkania do wynajęcia Gdańskmieszkania do wynajęcia Łódździałki na wynajemmieszkania na zamianęlokale użytkowe poszukiwane do wynajęciamieszkania na sprzedaż powiat Gliwickimieszkania na wynajem powiat M. Krosnolokale użytkowe na sprzedaż gmina Załuskimieszkania na sprzedaż gmina M. Tarnówdomy na sprzedaż w Nowych Raciborachdomy na sprzedaż w Daszewicachmieszkania na wynajem w Borkowicach

Deweloperzy

);