Ostatni rok – trudny dla sprzedających mieszkania i wcale niełatwy dla kupujących – najwięcej zmienił w segmencie mieszkań najtańszych. W polskich realiach tanie mieszkania są najczęściej lokalami w budynkach wznoszonych od lat 60. do schyłku lat 80. z prefabrykowanych elementów (tzw. wielka płyta).
Ostatni rok – trudny dla sprzedających mieszkania i wcale niełatwy dla kupujących – najwięcej zmienił w segmencie mieszkań najtańszych. W polskich realiach tanie mieszkania są najczęściej lokalami w budynkach wznoszonych od lat 60. do schyłku lat 80. z prefabrykowanych elementów (tzw. wielka płyta). O ile jeszcze latem ubiegłego roku ceny wywoławcze tej kategorii mieszkań były bliskie bądź równe cenom mieszkań budowanych w ostatnich dwóch dekadach, o tyle obecnie różnice w cenach są wyraźne i uznaje się to za wyraz normalizacji sytuacji na rynku mieszkaniowym. Inaczej mówiąc, sprzedający poszli po rozum do głowy i nie próbują już oferować swoich starych mieszkań w blokach w cenach, za jakie oferowane są mieszkania nowsze, a przez to mające zazwyczaj wyższy standard wykończenia i bardziej atrakcyjne sąsiedztwo (choć nie jest to regułą ).
Powszechna jest opinia, że w czasie boomu cenowego 2005-2007 r. najbardziej wzrosły ceny mieszkań na rynku pierwotnym, czyli te oferowane przez deweloperów. Jednakże wiele wskazuje, że jest to mniemanie błędne. Analiza cen w ofertach, które były wprowadzane na rynek, pokazuje, że to właśnie ceny mieszkań najtańszych, tych z wielkiej płyty, rosły najszybciej. Szczególnie widoczne było to pod koniec cenowego szaleństwa, czyli w pierwszej połowie 2007 r. Na rynku wtórnym wiosną ubiegłego roku w największych miastach średnie ceny mieszkań z lat 1960-1989 niemal zrównały się z cenami tych zbudowanych w ostatnim piętnastoleciu. Tym samym to właśnie właściciele mieszkań w blokach, chcąc „dostosować się” do średnich cen w mieście, podbijali do niebotycznych poziomów swoje żądania.
Potencjalni klienci mieli jednak swoje zdanie na ten temat, i gwałtownie zrezygnowali z zakupów tych właśnie mieszkań. Dlatego też od roku postępuje rozwarstwianie się cen mieszkań i o ile mieszkania nowsze lub w kamienicach (a więc najczęściej w dobrych lokalizacja) trzymają swoją cenę lub spadają nieznacznie, o tyle ceny mieszkań budowanych przed 25-30 laty spadły już o ok. 10-15 proc.
Czy jest to więc jeden z symptomów powolnego umierania starych blokowisk? Raczej nie. Choć w Niemczech czy we Francji ruszył już proces wyburzania wielkiej płyty, to w Polsce na razie się na to nie zanosi. W naszym kraju brakuje mieszkań i przyrównywanie Polski do krajów starej unii może wprowadzać w błąd. Na przykład w Hiszpanii, która od dłuższego czasu przechodzi głęboki kryzys rynku nieruchomości i jest podawana jako przestroga dla Polski, sytuacja mieszkaniowa jest dramatycznie odmienna od tej, którą mamy nad Wisłą. W Hiszpanii jest po prostu za dużo mieszkań, co jest wynikiem nie tylko zbyt mocno rozbudzonych apetytów mieszkaniowych Hiszpanów, ale w dużej mierze wieloletniej mody na inwestycje zagraniczne w iberyjskie kurorty turystyczne, letniska itp. Aby dojść do stanu dzisiejszego, Hiszpanie musieli dynamicznie budować mieszkania przez ostatnie 15 lat, bo tyle właśnie trwał tam boom nieruchomościowy (w Polsce ok. 2-3 lata), a na dodatek sytuacja mieszkaniowa Hiszpanów sprzed 15 lat była wyraźnie lepsza niż Polaków. Mieli więc nie tak wielkie jak Polacy potrzeby, a budowali więcej, dłużej i z rozmachem.
Pewne jest, że mieszkania w blokach powrócą do łask kupujących. Świadczą o tym choćby wyniki przeprowadzonej przez portal KRN.pl sondy, według których 40 proc. osób dopuszcza możliwość zakupu mieszkania na osiedlu z wielkiej płyty. Kiedy więc to się stanie? Chyba szybciej, niż można by przypuszczać, bo tanich mieszkań nam po prostu potrzeba.
Źródło: KRN.pl | 2008-09-22
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
powrót do listy artykułów
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)