Wywiad z Prezesem krakowskiego oddziału PSBD, Tytusem Misiakiem
KRN: Na początku w imieniu Redakcji „Krakowskiego Rynku Nieruchomości” chciałabym serdecznie Panu pogratulować wyboru na prezesa krakowskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów. Czy cele, jakie do tej pory wyznaczał sobie krakowski oddział PSBD, ulegną zmianie?
Tytus Misiak: Będą to te same cele, które realizowaliśmy wcześniej. Moja poprzednia kadencja trwała krótko, ponieważ wszedłem w okres kadencji Jacka Michalskiego, w chwili gdy został on wybrany na prezesa Zarządu Głównego PSBD. Wynik wyborów utwierdził mnie w przekonaniu, że to, co robiłem, było sensowne. Główne kierunki działania naszego oddziału nie ulegną więc zmianie. Będzie to m.in. kontynuacja współpracy z Miastem w zakresie rozwoju budownictwa i stworzenia odpowiednich warunków dla budownictwa mieszkaniowego, dalsza współpraca przy realizacji programu budownictwa socjalnego i komunalnego, organizacja kolejnych edycji Giełd Domów i Mieszkań, przygotowanie konkursu „Krakowski Mieszkaniowy Deweloper Roku” oraz nabór nowych członków do Stowarzyszenia.
Na jakim etapie są prace nad konkursem o tytuł „Krakowskiego Mieszkaniowego Dewelopera Roku”?
Przygotowaliśmy już regulamin konkursu, a ponadto zwróciliśmy się do prezydenta Jacka Majchrowskiego o objęcie honorowego patronatu nad imprezą i otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź na piśmie. Prezydent uznał to przedsięwzięcie za bardzo ważne dla polityki Miasta. W najbliższych dniach powinniśmy poznać nazwiska dwóch przedstawicieli prezydenta, którzy zasiądą w pięcioosobowym sądzie konkursowym. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w październiku br.
Jak wygląda współpraca PSBD z Miastem? Czy są jakieś konkretne efekty?
Mam wrażenie, że przedstawiciele Miasta przejawiają chęć współpracy z lokalnymi organizacjami branżowymi. Z drugiej strony pewną trudność stanowi to, że oprócz PSBD istnieją też inne organizacje, które chciałyby wyrażać swoje opinie – m.in. Małopolski Związek Pracodawców oraz Izba Przemysłowo-Handlowa. Myślę, że Miasto, zamiast doprowadzać do pewnego konsensusu opiniotwórczego, korzysta z sytuacji, iż organizacje przyjmują różne stanowiska, i wybiera te opinie, które są dla niego najwygodniejsze. Ostatnio coraz częściej słyszymy, zarówno od radnych, jak i od przedstawicieli Miasta, że stanowisko innych organizacji różni się od naszego. W działaniach Miasta, według mnie, brakuje „kropki nad i” – stworzenia stałego zespołu monitorującego strategię mieszkaniową, którego praca polegałaby nie tyle na wyłuskiwaniu najwygodniejszych dla urzędników opinii, ile na wyborze rozwiązań najbardziej optymalnych dla budownictwa mieszkaniowego. Dlatego namawiam, aby politykę mieszkaniową kształtować poprzez szerszą wymianę poglądów na te ważne społecznie tematy.
Czy spotkania władz krakowskiego oddziału PSBD z Dyrektorem Wydziału Architektury i Urbanistyki mające na celu rozwiązanie problemów związanych z uzyskiwaniem decyzji WZiZT i brakiem planów zagospodarowania przestrzennego przyniosły jakiś wymierny efekt? Jak w praktyce wygląda „szybka ścieżka” dla budownictwa mieszkaniowego?
Z rozmów, jakie przeprowadziłem z Dyrektorem Jerzym Muzykiem, wynika, że jego intencje są dobre, że rzeczywiście zależy mu na zmianach. Zgodnie z obietnicą problem zatorów w Wydziale Architektury ma być rozwiązany do końca czerwca. Osobiście jednak nie słyszałem, żeby któryś z naszych deweloperów powiedział, że zauważył zmianę na lepsze w zakresie procedur administracyjnych. Jest natomiast dużo sygnałów, że nadal brak skuteczności tego działania. O „szybkiej ścieżce” tylko słyszałem od dyrektora Muzyka. Nie mam informacji od deweloperów, że ktoś w ten sposób uzyskał decyzję WZiZT. Na razie mamy tylko deklaracje, natomiast nie możemy ich zweryfikować.
Jak w Pana ocenie Gmina gospodaruje gruntami miejskimi? Zwłaszcza w kontekście budownictwa komunalnego i socjalnego?
Miasto dysponuje wieloma gruntami, które można by wykorzystać pod budownictwo mieszkaniowe. I nawet jeżeli wnioski deweloperów dotyczą tzw. trudnych lokalizacji, to miasto powinno wesprzeć ten rodzaj działalności poprzez ogłoszenie na własnych terenach przetargów na wybudowanie mieszkań socjalnych lub komunalnych. Kraków potrzebuje około dwóch tysięcy tego rodzaju mieszkań, ale zamiast planować działania na dwa, trzy lata naprzód, ogłasza się przetargi albo proponuje doraźną zamianę gruntów Miasta na gotowe mieszkania. Ponieważ jednak struktura mieszkań, które dzisiaj są budowane przez deweloperów, nie odpowiada w pełni oczekiwaniom i potrzebom Miasta, ta zamiana musi się odbywać w sposób dla Gminy niekorzystny.
Gospodarka gruntami miejskimi powinna wyglądać inaczej. Moim zdaniem, najkorzystniejszym sposobem pozyskania mieszkań jest wystawienie do przetargów gruntów z Warunkami Zabudowy i potraktowanie firm budowlanych jako operatorów inwestycji. Wtedy – po dokładnym ustaleniu, jaka struktura mieszkań na tych gruntach jest dla Miasta korzystna – przetarg wygrywa ten, kto proponuje najniższą cenę i najkorzystniejszy termin realizacji. Gdyby przyjąć taką strategię, to po dwóch, trzech latach Miasto dysponowałoby dużą liczbą mieszkań. Oczywiście nie wyklucza to działań doraźnych, polegających na kupowaniu mieszkań na wolnym rynku. Ale jak na razie mamy do czynienia tylko i wyłącznie z działaniami doraźnymi, które są przecież bardzo kosztowne. Problem w tym, że urzędnicy nie lubią inwestycji, które realizuje się w okresie dłuższym niż rok budżetowy. Jeżeli, przykładowo, mogą na mieszkania przeznaczyć 30 mln zł, a budowy nie da się zrealizować w danym roku, to kupują mieszkania na wolnym rynku. Łatwiej im kupić gotowy towar, niż podpisać dobrą, ale długoterminową umowę z operatorem inwestycji na rzecz miasta. Miasto powinno mieć jakąś politykę, zgodnie z którą docelowo ustala lokalizację mieszkań socjalnych gdzieś na obrzeżach miasta, a nie blisko centrum. Polityka ta powinna też uwzględniać sytuację materialną lokatorów. We Francji na przykład, dochody lokatorów mieszkań komunalnych są monitorowane i w momencie poprawy ich sytuacji finansowej, podwyższa się im czynsz, aż do zrównania go z czynszem rynkowym. Wtedy lokatorzy przenoszą się do mieszkań własnościowych, ponieważ nie opłaca im się płacić czynszu rynkowego w mieszkaniu komunalnym.
Został Pan zaproszony do grona ekspertów przy tzw. programie innowacyjności dla województwa małopolskiego. Na czym polega Pana rola jako eksperta?
Urząd Marszałkowski województwa małopolskiego w ramach programu rozwoju regionalnego tworzy Program strategii innowacyjnej dla Małopolski, który umożliwiłby wchłonięcie środków akcesyjnych przewidzianych na podnoszenie poziomu technologicznego (dotyczy to nie tylko produkcji, ale również świadczonych usług). Do uczestnictwa w pracach nad programem zaproszono około 50 osób. Moim zdaniem jednak, eksperci powinni opiniować gotowe dokumenty. A ja spotykam się z oczekiwaniem, że mam zastąpić urzędników w opracowywaniu tych dokumentów. Nastąpiło by tu odwrócenie ról – politycy mieliby oceniać to, co ja opracuję i dopasowywać to do swoich celów politycznych. Jeszcze nie podjąłem decyzji, ale jeśli na tym ma polegać moja rola jako eksperta, to nie bardzo się na nią godzę. Jest to dla mnie metoda drenażu intelektualnego. Tam, gdzie się decyduję robić coś społecznie, robię to świadomie.
Jak krakowski oddział PSBD prezentuje się na tle innych oddziałów Stowarzyszenia?
Krakowski oddział jest zdecydowanie przodujący. W Zarządzie Głównym oprócz Jacka Michalskiego jest jeszcze trzech naszych członków. Podczas zbliżającego się Walnego Zebrania PSBD (26 czerwca w Warszawie), odbędą się wybory do Zarządu na kolejną trzyletnią kadencję. Myślę, że będziemy mieli dobrą reprezentację Krakowa. Nasz oddział realizuje najszerszy zakres działalności merytorycznej i prowadzi efektywną działalność gospodarczą. Zależy nam na tym, żeby tworzyć bazę członków wspierających, a więc firm zainteresowanych współpracą ze Stowarzyszeniem. Liczba członków Stowarzyszenia ma znaczenie, ponieważ Miasto będzie się bardziej liczyć z opinią stowarzyszenia, które reprezentuje najważniejszych uczestników procesów inwestycyjnych w budownictwie mieszkaniowym.
Czym się dla Pana różni zarządzanie firmą deweloperską od prezesowania Stowarzyszeniu?
W obydwu wypadkach mam dużą satysfakcję. Zwłaszcza, kiedy ludzie potwierdzają to, co myślę. A sądzę, że wybór na drugą kadencję to potwierdza. Nie chcę autokratycznie kierować Stowarzyszeniem. Chcę jedynie nadać jego działaniom pewien kierunek, podzielić zadania i je koordynować. To, co robię w swojej firmie, chciałbym również robić społecznie, chociaż jest to trudniejsze – w firmie mogę zarządzać, a w Stowarzyszeniu muszę iść na kompromisy. Swoją potrzebę przewodzenia zaspokajam w firmie, natomiast potrzebę samorealizacji – w działalności społecznej. Uaktywnianie grupy ludzi i wspólne tworzenie czegoś nowego sprawia mi ogromną przyjemność.
Rozmawiała Marta Kołpanowicz
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 10/2004 | 2004-05-28
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
powrót do listy artykułów
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)