Tereny zielone traktowane są jako jeden z najważniejszych aspektów stanowiących o atrakcyjności miejsca. Niestety aglomeracje nie mogą poszczycić się rozległymi obszarami zieleni. Problem mogą rozwiązać tzw. parki kieszonkowe.
Przeglądając stare widokówki z polskich miast często widzimy rozległe przestrzenie, porastające krzewami, niczym nie przypominające gęsto usłanych budynkami metropolii. Dawne tereny zielone zastąpiły centra biznesowe lub osiedla, gdzie zamiast kasztanowców wyrastają coraz bardziej nowoczesne biurowce czy kilkupiętrowe bloki. Gwałtowna rozbudowa tkanki miejskiej, jaka miała miejsce w czasach powojennych, przyczyniła się do zjawiska, które obecnie jest postrzegane jako negatywne. Sukcesywnie włączane do miejskich granic kolejne obszary stanowiące obszerne łąki, zostały zastąpione halami produkcyjnymi i wielorodzinną zabudową mieszkaniową. W ten sposób tereny zielone kurczyły się coraz bardziej, a jedyny ślad po nich pozostał na starych mapach.
Betonowe gmachy, krzyżujące się arterie, samochodowe sznury i rozmaite dźwięki zlewające się w nieznośny zgiełk to signum temporis dzisiejszych aglomeracji. W codziennej bieganinie często mijamy to bezwiednie, jednak w chwilach, gdy możemy pozwolić sobie na wytchnienie, odczuwamy brak relaksującego szumu wiatru, zapachu roślin i śpiewu ptaków. I choć z jednej strony cenimy miasto za to, że wszystko jest w zasięgu naszej ręki, to czas wolny najchętniej spędzamy w otoczeniu przyrody, której w metropoliach brakuje. Niedostateczny dostęp do terenów zielonych próbujemy sobie rekompensować wypadami za miasto, na co nie zawsze pozwala nam czas czy obowiązki. Współczesny klient deweloperów oczekuje, że miejsce zamieszkania zagwarantuje nie tylko dostęp do najważniejszych punktów, takich jak praca czy centra handlowo-usługowe, ale także bliskość natury. Połączenie tych jak mogłoby się wydawać wykluczających się wymogów, spędza sen z powiek inwestującym na rynku nieruchomości oraz poszukiwaczom najatrakcyjniejszego adresu.
Atrakcyjne tereny otaczające zabudowę mieszkaniową to nie dodatkowy atut, ale warunek sine qua non. Nie bez znaczenia pozostaje w tym przypadku głos ekologów, którzy wciąż przypominają o wadze obcowania z naturą i jej korzystnym wpływie na zdrowie oraz samopoczucie. Nasze oczekiwania względem szaty miast wzrastają, a miejsca na skrawki zieleni wciąż ubywa.
Mikro nie znaczy gorzej
Ideą mającą zaradzić temu problemowi okazał się pomysł przybyły do nas jak większość trendów, z Ameryki. Tym razem chodzi o pocket parks, czyli tzw. parki kieszonkowe. Myślą przewodnią towarzyszącą ich tworzeniu jest maksymalne zagospodarowanie zielenią nawet najmniejszego obszaru miejskiego, co znajduje odzwierciedlenie już w samej nazwie. Powstające w ten sposób miniatury mają służyć dezurbanizacji najbliższego otoczenia i uczynieniu go jak najbardziej przyjaznym, gdzie możliwe będzie miłe spędzanie wolnego czasu. Jak się okazuje, na urządzenie tego typu terenu rekreacyjnego nadaje się praktycznie każda działka, pod warunkiem, że jej powierzchnia daje możliwość zorganizowania przestrzeni rekreacyjnej dla mieszkańców. Czasami kilka metrów kwadratowych wystarczy, żeby szarą i zaniedbaną strefę przekształcić w tętniący życiem mikropark. Przykłady pokazują, że przy odrobinie wyobraźni uda się niezagospodarowaną dotąd szczelinę pomiędzy budynkami przerodzić w miejsce sprzyjające nawiązywaniu międzysąsiedzkich relacji.
Zaskakujące efekty może przynieść renowacja starego podwórza, zdegradowanego po wyburzeniu nieużytecznych obiektów placu, a nawet dachu. Nowo powstałe miejskie zieleńce to namiastka wiejskich plenerów, dająca okazję do wypoczynku w styczności z przyrodą. Praktyka pocket parków sprawdza się nie tylko jako pomysł na odrestaurowanie ponurych zakamarków osiedli, ale równie dobrze może uatrakcyjnić zabudowaną przestrzeń miejską, przede wszystkim pomiędzy biurowcami. Walory płynące z bliskości terenów zielonych wpływają na jakość życia mieszkańców. Kontakt z naturą poprawia samopoczucie i ułatwia odstresowanie się po ciężkim dniu, dlatego tak ważne jest, aby w naszym najbliższym otoczeniu znalazł się chociaż niewielki kawałek zieleni. W zależności od tego, na ile pozwala miejscowy budżet i powierzchnia pocket parku oprócz roślinności pojawiają się w nich elementy małej architektury, obiekty rekreacyjne, mini ogrody, altanki czy punkty gastronomiczne.
Zachodni trend na polskim gruncie
Do jednego z najsłynniejszych i najstarszych pocket parków na świecie zalicza się nowojorkski Paley Park na Manhattanie. Utworzony w 1967 r. na niespełna 400 mkw do dziś stanowi atrakcję nie tylko dla mieszkańców, ale również dla turystów. Tym, co go wyróżnia, jest ściana wodospadu, którego odgłosy mają tłumić miejski hałas. Prostopadłe do niego mury porasta gęsty bluszcz, a pośrodku placu wygospodarowano kawiarniany ogródek, gdzie obok stolików
Pomysł tworzenia parków kieszonkowych dotarł również do Europy, w tym do Polski. Ich przykłady możemy znaleźć m.in. w Łodzi, gdzie w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej powstał projekt Zielone Polesie. Przygotowany dla historycznej dzielnicy zachodniej części miasta – Wiązowa ma na celu przekształcenie wytypowanych ulic w ulice-ogrody oraz stworzenie 6 pocket parków. Przy skrzyżowaniu ulic Struga-Lipowa powstanie teren, na którym przewidziano nasadzenia, w tym pergolę, a także drewniane siedziska, leżaki zintegrowane z nawierzchnią, stoliki szachowe, a nawet słupy do hamaków czy plac zabaw. Z kolei przy ul. Pogonowskiego przestrzeń ma uatrakcyjnić pieńkowy tor przeszkód i górka saneczkowa.
Paley Park, Manhattan, Fot. na lic. Wikipedia Commons
Innym przykładem ciekawego zagospodarowania przestrzeni jest starający się o przyznanie tytułu Zielonej Stolicy Europy Wrocław. Wśród działań mających przybliżyć miasto do tego wyróżnienia znajdziemy inicjatywę utworzenia parków kieszonkowych. Pomysł obejmuje zagospodarowanie zaniedbanych skwerów miejskich i zaadaptowanie ich na strefy relaksacyjno-rekreacyjne. Zielone ściany i donice kwiatów zamiast miejsc parkingowych to tylko niektóre propozycje na urozmaicenie wrocławskiej przestrzeni miejskiej. Popularnością wśród tamtejszych mieszkańców cieszy się Ptasi Zagajnik, odwiedzany nie tylko przez miejscowych, ale też przybywających z sąsiednich osiedli. Schludne trawniki, atrakcyjne ścieżki spacerowe i urządzenia do ćwiczeń sprzyjają międzysąsiedzkiej integracji. Przedstawiony przez miasto program „Zielona Strefa” zyskał 12 mln zł, które zgodnie z założeniem projektu zostaną przeznaczone na powstanie parków kieszonkowych, w ramach przeciwdziałania skutkom ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Nieco nietypowy plan na pocket park mają krakowscy studenci, którzy skwer u zbiegu ulic Dekerta, Wałowej i Kiełkowskiego chcą przekształcić w ogród motyli. Na liczącym niespełna 555 mkw. terenie zostaną zasadzone krzewy wabiące motyle oraz specjalnie wybudowane dla nich domki. Ścieżki spacerowe, siedziska i część przeznaczoną na leżakowanie mają oświetlać lampy solarne przypominające świetliki, a w centrum parku wyrośnie magnolia.
Miejskie kieszenie zieleni powstają, by w zatłoczone i usiane gęstą zabudową przestrzenie wprowadzić namiastkę przyrody, za którą tęskni każdy mieszkaniec aglomeracji. Tworzone dla uatrakcyjnienia metropolitarnej tkanki, mają za zadnie poprawiać jakość życia i stanowić miejsce rekreacyjne, gdzie każdy choć przez chwilę będzie mógł się zrelaksować i zapomnieć o codziennych obowiązkach.
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)