Prosimy, odblokuj wyświetlanie reklam w naszym serwisie, są one związane z rynkiem nieruchomości.
To dzięki nim masz darmowy dostęp do naszych treści.

Z pozdrowieniami zespół KRN.pl :)


Artykuły Artykuły

Mała architektura, wielka sprawa

Mała architektura, wielka sprawa

Od lat debatujemy w Krakowie nad wysoką zabudową – czy w ogóle może się pojawić w mieście, a jeśli tak, to jakie powinny być jej gabaryty oraz gdzie nie będzie zanadto ingerować w sylwetę zabytkowego centrum. Nieco przekornie zajmijmy się więc tematem, który w przeciwieństwie do drapaczy chmur jest zbliżony do poziomu gruntu – tzw. małą architekturą.

Od lat debatujemy w Krakowie nad wysoką zabudową – czy w ogóle może się pojawić w mieście, a jeśli tak, to jakie powinny być jej gabaryty oraz gdzie nie będzie zanadto ingerować w sylwetę zabytkowego centrum. Nieco przekornie zajmijmy się więc tematem, który w przeciwieństwie do drapaczy chmur jest zbliżony do poziomu gruntu – tzw. małą architekturą.

Ustawa o prawie budowlanym definiuje ten użytkowy detal wnętrza urbanistycznego jako „niewielkie obiekty (...) służące rekreacji codziennej i utrzymaniu porządku”. Z racji niezbyt imponujących gabarytów mała architektura zdecydowanie rzadziej jest przedmiotem sporów i kontrowersji. Często traktujemy ją czysto funkcjonalnie, pomijając fakt, że jej forma ma niebagatelny wpływ na sposób postrzegania miasta i charakter jego przestrzeni. Tak więc płotki, kosze na śmieci, ławeczki czy latarnie są dopełnieniem terenów urządzonej zieleni, placów i ulic. Wraz z układem posadzek organizują przestrzeń i ją komponują. Co więcej, sposób zainstalowania w terenie i techniczne wykonanie często decyduje o tym, czy miasto jest wygodne i przyjazne dla mieszkańców i innych „użytkowników”.
 
Obecnie projektanci planujący przestrzenie publiczne mogą wybierać spośród nieprzebranej wręcz oferty firm produkujących wzory wyposażenia – tradycyjne lub nowoczesne, ekologiczne, przystosowane dla dzieci, inspirowane kulturą miejscową, śródziemnomorską czy nawet skandynawską. Jest jednak wskazane, by w najbardziej eksponowanych wnętrzach miasta nawet tak drobne elementy architektoniczne wykonywane były według oryginalnych projektów. Porównajmy tę sytuację do gwiazdy filmowej wybierającej się na ceremonię rozdania Oskarów. Trudno sobie wyobrazić, by Sharon Stone poszła tam w sukience zakupionej w zwykłym sklepie i aby ryzykowała, że Salma Hayek pojawi się w identycznej. Podobnie jest i z miastami – celem ich starań jest kształtowanie swojej wyjątkowości na każdej płaszczyźnie kreacji architektonicznej.

Przykładem takiej indywidualnej i jednostkowej realizacji były przez długi czas Planty. Niestety, efekt tej wyjątkowości zniweczyło nieco użycie takich samych elementów wystroju na placu Matejki czy Plantach Dietlowskich. Choć osobiście uważam ten argument za chybiony, w przypadku tego placu można by uzasadniać tę decyzję bliskim sąsiedztwem i spójnością kompozycji. Za to w sytuacji alei spacerowych przy Dietla daje to fałszywe wrażenie bliźniaczego podobieństwa obu tych założeń. A przecież geneza zieleńca dietlowskiego była inna niż Plant – powstał on na zasypanym korycie Wisły, a nie w miejscu murów miejskich. W dodatku czas powstania był o pół wieku późniejszy niż w przypadku Plant.

Zagospodarowanie wspomnianych przestrzeni ma formę odwołującą się do wzornika detalu zaczerpniętego wprost z XIX w. Należałoby się jednak zastanowić, czy właściwą drogą jest używanie w małej architekturze form historyzujących. W architekturze, którą dla kontrastu moglibyśmy określić mianem pełnowymiarowej, i w sztuce w ogóle kopiowanie czasów przeszłych zdecydowanie się potępia. Ileż krytyki zniosła eklektyczna architektura XIX w. – że odtwórcza, że nie potrafi wznieść się ponad to, co już znane. A ostatecznie, gdy mamy wybrać jakąś formę dla urządzenia miasta XXI w., to asekuracyjnie decydujemy się na żeliwne słupki z torusami i trochilusami, ze zwieńczeniami w postaci ozdobnych szyszek. Latarnie i zegary zaś przyozdabiamy kutymi ornamentami. Czy to nie zastanawiające – czyżbyśmy nie umieli sami przed sobą się przyznać, co się nam podoba? A może rozdźwięk między prącymi ku awangardzie profesjonalistami a – nazwijmy to – społecznym zapotrzebowaniem jest tak wielki? Osobiście przyczynę tego zjawiska określiłabym jako obawę przed nowoczesną formą ulokowaną wśród zabudowy historycznej oraz nieumiejętność twórczej interpretacji historycznych wzorów tak, by zachować ich charakter i klimat, niekoniecznie kopiując formę. Niejednokrotnie na ulicach Krakowa możemy się spotkać z przykładami łączenia form starych i współczesnych. Poddałabym jednak pod rozwagę, czy o takie właśnie kompozycje nam chodzi. Przykładowo do wspomnianych już bogatych w zdobienia latarń ze względów czysto funkcjonalnych, przypina się plastikowy wysięgnik z niemniej plastikowym reflektorem i powstaje zadziwiająca kombinacja w stylu fusion. Podobny efekt uzyskuje się też czasem zupełnie niezamierzenie: oto przy skwerze pomiędzy ulicami Basztową i Asnyka znajduje się odtworzona z przepychem neogotycka kapliczka z popiersiem Rejtana. Wokół ławeczki – płotek i kwiaty. Cóż jednak z tego, jeśli widok na to miejsce od strony ulicy Garbarskiej przesłaniają brudne plastikowe dzwony do segregacji odpadów. Dlaczego nikt nie pomyśli szerzej o przestrzeni tego miejsca i o zakomponowaniu jej tak, by zneutralizować wielkie pojemniki poprzez przestawienie ich w odrobinę mniej eksponowane miejsce?

W kilku punktach centrum miasta podjęto już udane próby implantacji obiektów współczesnych, pełniących określone funkcje i łączenia ich z zabytkową architekturą. Ciekawie rozwiązany został np. zaułek przy Muzeum Czartoryskich. Całkiem dobrze, pomimo permanentnego remontu, prezentuje się skwerek przy placu Wszystkich Świętych. Mniej delikatna jest współczesna mała architektura Rynku i Małego Rynku, ale lepsze to niż przywracanie pejzażu miejskiego, którego duch od przeszło stu lat nie istnieje, a w postaci, jaką przywołujemy, nie istniał nigdy.

Na dużą skalę nowoczesne formy wyposażenia miasta zastosowano w niedawno urządzanych przestrzeniach publicznych, w których nawet jeśli znajduje się architektura zabytkowa, to nie gra roli pierwszoplanowej – chodzi tu o plac Jana Nowaka Jeziorańskiego z dominującą elewacją Galerii Krakowskiej oraz Rondo Mogilskie. Przeznaczona dla pieszych przestrzeń ronda dzięki wyraźnemu zamknięciu wnętrza ma w sobie pewien surowy urok, jednak mimo to ciągle sprawia wrażenie miejsca stricte funkcjonalnego, pozbawionego treści i nie do końca urządzonego. Nawet kontekst odsłoniętych ruin fortu nie został tu jeszcze wystarczająco wykorzystany. Gorzej jest na placu Nowaka Jeziorańskiego, który odbiera się jako pusty i pozbawiony życia. Umieszczono tam zaledwie kilka ławek, a i tak rzadko można zobaczyć na nich kogoś odpoczywającego. Przebiegający tamtędy turyści i krakowianie nie zatrzymują się, bo właściwie nie ma po temu powodu. Z punktu widzenia pieszego plac ten to nieco za duża przestrzeń, którą należy jak najszybciej pokonać. Zimą na płycie powstaje prowizoryczne lodowisko, ale jakość estetyczna tego urozmaicenia jest godna pożałowania. Ponadto specjalnej ślizgawki w zasadzie nie trzeba by montować – istniejące reflektory przykryte taflami szkła przed hotelem Andel’s stwarzają doskonałą okazję do ślizgania, czasem niestety mimowolnego. Należy przyznać rację głosom, które postulowały umieszczenie na tym placu Erosa Bendato, brązowej głowy wyrzeźbionej przez Igora Mitoraja (obecnie znajduje się na Rynku Głównym). Byłby to pierwszy krok do nadania temu miejscu treści i znaczenia. Sytuacja ronda Mogilskiego i placu Nowaka Jeziorańskiego jest o tyle przykra, że jako ważne węzły komunikacyjne stały się one nowymi bramami do Starego Miasta. Nie powinny więc być nijakie. Nie możemy pozwolić sobie na zamknięcie tego, co jest rozpoznawane jako esencja miasta w obrębie II obwodnicy. Siła spajająca historyczne centrum powinna być raczej rozciągana szerzej – na przestrzenie, w których żyje znakomita większość krakowian, a nie kumulowana i ograniczana miejscami pozbawionymi ducha.

Poza brakiem wyrazistości w rozwiązaniach małej architektury można łatwo zauważyć wady wykonawcze. Niedawno okazało się na przykład, że stalowe elementy barierek przy Rondzie Mogilskim zaczęły intensywnie korodować. Oprócz tego użytkownicy często zwracają uwagę na niewłaściwą pracę schodów ruchomych, łączących poziomy ronda. Jednak mówiąc o błędach, nie mam na myśli tylko złego wykonania na placu budowy, ale i sposób projektowania małej architektury w ogóle. Rozważmy chociażby ustawienie budki telefonicznej przy skrzyżowaniu ulic Sławkowskiej i Basztowej. Z punktu widzenia architekta wydawałoby się oczywiste odsunięcie kabiny od wąskiego w tym miejscu chodnika na tyle, by dzwoniący nie musiał stać w tłumie przemieszczających się pieszych. Powinno mu się zagwarantować wnękę, odrobinę wyłożonej np. brukiem przestrzeni, na której mógłby poczuć choć odrobinę prywatności. Dla zwiększenia komfortu można by umożliwić mu ustawienie się bokiem do ulicy. Wiadomo przecież, że odwrócenie się plecami do przestrzeni podlegającej dynamicznym zmianom wzmaga uczucie niepokoju, co na pewno utrudnia potencjalną rozmowę telefoniczną. Tymczasem osoba dzwoniąca z omawianej budki jest nieustannie potrącana i zagrożona utratą portfela. Cały czas usiłuje ułożyć stopy tak, by nie balansować na krawężniku, który wypada na tyle blisko aparatu, że nie można na niego wejść i na tyle daleko, że nieustannie wypycha dzwoniącego wprost pod nogi innych użytkowników chodnika. Przyjmijmy jednak, że operator i zarazem właściciel budki nie ma ochoty zachęcać nas do korzystania ze swych usług. Ponadto istnieje kwestia zagrożenia, które tak ustawiona budka stwarza dla pieszych. Jeszcze niedawno piękne i nowoczesne budki TP SA groziły małoletnim, niedowidzącym albo zamyślonym przechodniom poważną kontuzją. Kabiny wykonane z ostro ciętego i zupełnie przezroczystego szkła były po prostu niewidoczne. Dobrze, jeśli kończyło się tylko na gwałtownym manewrze, polegającym na uniknięciu zderzenia z taką budką. Ostatnio podjęto próbę naprawienia tego skandalicznego błędu poprzez dodanie obramień półkabin listwami w kontrastowych kolorach, niemniej niewłaściwego ustawienia poza polem chodnika i tak już to nie poprawi.

Na szczęście jednak w dziedzinie małej architektury notujemy także zjawiska pozytywne. Niedawno rozpoczęto program ustawiania na trasach turystycznych Krakowa odlanych z brązu makiet z ukazanymi istniejącymi i historycznymi budowlami wraz z uczytelnieniem układu urbanistycznego. Można ich dotykać, pozwalają więc wyobrazić sobie przestrzeń miejską także osobom niewidomym. Całość opatrzona została stosownym objaśnieniem również w języku Braille’a. Na placu Matejki makietę dodatkowo uzupełniono tzw. kioskiem multimedialnym, przekazującym informacje w formie dźwiękowej. Niestety ekran, na którym wybiera się prezentację, został już rozbity, co skutecznie uniemożliwia skorzystanie z niej – wandalizm ciągle jest w Krakowie plagą, podobnie zresztą jak obklejanie wszystkich elementów wyposażenia miasta plakatami reklamowymi i wlepkami.

W ścisłym centrum Krakowa widać jednak starania (nie zawsze skuteczne) miasta i służb porządkowych, by mała architektura była należycie skomponowana i utrzymana w odpowiednim stanie technicznym. Gorzej jest jednak, gdy spróbujemy się przyjrzeć miejscom odleglejszym od Rynku, ale to już osobny temat.

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 9/2009 | 2009-05-20

Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?

powrót do listy artykułów

Komentarze (0)

Pokaż wszystkie komentarze (0)

 

 

Wybrane nieruchomości

mieszkania na sprzedaż w Poznaniumieszkania na sprzedaż w Krakowiemieszkania na sprzedaż w Warszawiemieszkania na sprzedaż w Wrocławiumieszkania na sprzedaż w Gdańskudomy na sprzedaż w Poznaniudomy na sprzedaż w Krakowiedomy na sprzedaż w Warszawiedomy na sprzedaż w Wrocławiudomy na sprzedaż w Gdańskumieszkania do wynajęcia Krakówmieszkania do wynajęcia Warszawamieszkania do wynajęcia Poznańmieszkania do wynajęcia Wrocławmieszkania do wynajęcia Gdyniamieszkania do wynajęcia Gdańskmieszkania do wynajęcia Łódźlokale użytkowe na sprzedażlokale użytkowe na wynajeminne nieruchomości do kupieniadomy na sprzedaż powiat Kamiennogórskimieszkania na wynajem powiat M. Suwałkidomy na wynajem gmina Rzekuńdomy na wynajem gmina Bieczdomy na wynajem w Janowicachdomy na wynajem w Szczukowskich Górkachdomy na wynajem w Wierzbówce

Deweloperzy

);