ArtykułyJuż jest – kredyt bez wkładu własnego, jaki wymagają banki wszedł w życie 27 maja. Z tym że w wielu lokalizacjach wciąż brakuje mieszkań kwalifikujących się do objęcia programem. Z kolei banki nie zdążyły jeszcze przygotować stosownej oferty.
Przypomnijmy – kredyt bez wkładu własnego to rządowa propozycja skierowana do osób posiadających zarobki umożliwiające otrzymanie i spłatę kredytu na mieszkanie, ale jednocześnie nie dysponują środkami na wymagany przez banki wkład własny. Program ten umożliwia objęcie gwarancją części zaciąganego kredytu mieszkaniowego – może ona stanowić nie mniej niż 10 proc. i nie więcej niż 20 proc. wydatków, na które zaciągany jest kredyt. Maksymalna kwota, o którą można się ubiegać, wynosi 100 tys. zł. Gwarancja ta zastępuje więc wymóg posiadania środków w ramach wkładu własnego.
Spłata rodzinna – kogo obejmuje?
Skorzystanie z rządowej gwarancji wiąże się z kosztem prowizji na poziomie 1 proc. udzielonej gwarancji. Jednak można też zyskać. Rodziny z dziećmi mogą bowiem liczyć na dofinansowanie w formie nadpłaty zaciągniętego zobowiązania. Program przewiduje, że w przypadku, gdy na świat przyjdzie drugie dziecko w rodzinie, wnioskodawcy mogą liczyć na dopłatę w wysokości 20 tys. zł. Urodzenie trzeciego i kolejnego dziecka ma się natomiast wiązać z dopłatą na poziomie 60 tys. zł. Ze spłaty rodzinnej można skorzystać, gdy w dniu spłaty nie posiada się innego mieszkania niż to nabywane z wykorzystaniem gwarantowanego kredytu.
Jakie warunki trzeba spełnić, by skorzystać z programu?
Kredytobiorca oraz członkowie jego gospodarstwa domowego nie mogą być właścicielami innego mieszkania. Wyjątkiem są rodziny, w których jest dwoje albo więcej dzieci. Wówczas dopuszczalne jest posiadanie jeszcze jednego mieszkania, jednak i tu postawione zostały konkretne wymagania. Nieruchomość nie może być większa niż 50 mkw, gdy dzieci jest dwoje. Gdy jest ich troje, maksymalna powierzchnia już posiadanego mieszkania nie może przekraczać 75 mkw. Z kolei gdy dzieci jest czworo, limit ustanowiono na poziomie 90 mkw. Rodzin posiadających pięcioro lub więcej dzieci limit metrażowy nie obejmuje natomiast wcale.
Maksymalny limit ceny może niektórym pokrzyżować plany
Co ważne, ustawodawca zaproponował pewne mechanizmy, które mają na celu ograniczanie ryzyka stymulowania wzrostu cen mieszkań. Mowa o maksymalnym limicie ceny (w tym wkładu budowlanego) w przeliczeniu na 1 mkw pow. użytkowej finansowanego mieszkania. Są one wyliczane na podstawie kosztów budowy mieszkań na danym obszarze. Wojewodowie informują o nich raz na pół roku.
– W myśl aktualnych zapisów ustawy średni koszt budowy z dwóch ostatnich obwieszczeń wojewodów podnoszony jest o 20 proc., aby ustalić limit kwalifikujący do programu w przypadku zakupu mieszkań używanych. Natomiast jeżeli w grę wchodzą mieszkania nowe, to limit jest wyższy. W tym przypadku średni koszt stworzenia nowego mieszkania podnosi się bowiem o 30 proc. – podkreślili Bartosz Turek i Oskar Sękowski z HRE Investments.
Co czwarte mieszkanie można kupić bez wkładu własnego
Jak czytamy w analizie przygotowanej przez HRE Investments, średnio co czwarte mieszkanie wystawione na sprzedaż w miastach wojewódzkich „łapie się” na kredyt bez wkładu własnego. To sporo, zwłaszcza uwzględniając ostatnie wzrosty cen na rynku nieruchomości. Jednak, jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Niektóre miasta są bowiem znacznie poniżej tej średniej.
W przypadku Krakowa, Lublina oraz Szczecina zaledwie kilka procent ofert spełnia ustawowe limity – z rynku wtórnego odpowiednio 4 proc., 7 proc. oraz 9 proc., a z rynku pierwotnego – 7 proc., 4 proc. oraz 1 proc. Powód? Zdaniem ekspertów HRE Investments, tamtejsi wojewodowie publikują wskaźniki, które nie pokrywają się z realnymi cenami nieruchomości.
Zupełnie inaczej sprawy mają się w miastach takich, jak Gorzów Wielkopolski, Opole, Bydgoszcz czy Olsztyn. Tam do wyboru może być nawet 50 proc. oferty rynkowej. Natomiast spośród dużych miast Polski, największy odsetek mieszkań spełniających ustawowe kryteria znajdziemy w Poznaniu – 28-33 proc. ofert może „załapać się”na limity.
Banki nie są jeszcze gotowe
Niewielka dostępność nieruchomości, które można kupić na kredyt bez wkładu własnego spowodowała, że rząd zdecydował się zapowiedzieć podwyżki limitów kwalifikujących do programu. Efektem ma być wzrost mieszkań dostępnych ze wsparciem do ok. 35-40 proc. Jak wskazują eksperci HRE Investments, problem polega na tym, iż limity łatwo obniżyć poprzez rozporządzenie, jednak ich podniesienie wymaga trybu ustawy. Może to więc zająć od kilku tygodni do nawet kilku miesięcy.
Drugi aspekt to brak gotowości banków na nową propozycję rządu. Gwarantowanych kredytów mieszkaniowych mają udzielać banki, które zawrą w tym zakresie stosowną umowę z BGK. Tymczasem oficjalnie do programu dołączył jak dotąd tylko bank Pekao S.A. BGK poinformował, że trwają rozmowy z kolejnymi dwunastoma bankami.
Coraz mniej chętnych może skorzystać z programu
Program zgodnie z pierwotnymi założeniami miał cieszyć się dużą popularnością. Jednak wzrost stóp procentowych, coraz wyższe ceny mieszkań oraz postępująca inflacja sprawiły, że coraz mniej osób może zaciągnąć kredyt hipoteczny.
– Pierwotnie rząd zakładał, że o kredyt z gwarancją będzie łatwiej i udzielanych będzie po 80 tys. kredytów rocznie. To oznacza, że skoro program wchodzi w życie niemal w połowie roku, to jeszcze w tym roku powinno z niego skorzystać około 40 tys. kredytobiorców. Znaczne utrudnienie w dostępie do kredytów sugeruje jednak, że popularność programu na starcie może być nawet kilka razy mniejsza – przewidują eksperci HRE Investments.
Źródło: KRN.pl | 2022-06-03
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)