Stolica Małopolski jest specyficznym miejscem jak na polskie warunki. Miasto jest jednym z bardziej znanych miejsc turystycznych w Europie, więc jest tam bardzo duży popyta na lokale handlowe, a tych brakuje.
Obecnie rynek krakowskich przestrzeni handlowych – z wyłączeniem centrów handlowych – jest dużo trudniejszy do zbadania niż rynek wynajmu mieszkań czy nowoczesnych przestrzeni biurowych. Oferty mieszkań na wynajem w bardzo dużej części trafiają do normalnego obiegu, można więc łatwo i dokładnie je analizować. W przypadku biur (tych nowoczesnych) stawki są do pewnego stopnia wystandaryzowane – z góry wiemy, jaka stawka może być za wynajem danego biura. Zupełnie inaczej jest w Krakowie z przestrzeniami handlowymi w centrum miasta.Stolica Małopolski jest specyficznym miejscem jak na polskie warunki. Miasto jest jednym z bardziej znanych miejsc turystycznych w Europie, odwiedzanym w okresie letnim przez nieprzebrane tłumy Anglików, Irlandczyków, Szwedów, Niemców, a ostatnio również Rosjan, Hiszpanów czy nawet turystów z Dalekiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej. Na dodatek wśród Polaków panuje dość powszechne przekonanie, że krakowski Rynek jest najpiękniejszym częścią Polski, więc miejscem wartym odwiedzenia, czy nawet – regularnego odwiedzania Jeżeli dodamy do tego rozwijającą się gwałtownie wśród Polaków modę na jadanie „na mieście”, oczywiste jest, że gastronomia musi się rozwijać, zajmując coraz więcej lokali handlowo-usługowych w centrum miasta. A ponieważ nie tylko gastronomia potrzebuje lokali handlowych w szybko rozwijającym się Krakowie, od kilku lat jest duży problem ze znalezieniem nawet bardzo drogiego lokum tego typu, przeznaczonego pod wynajem.
Główny problem polega na tym, że bardzo duża część lokali w ogóle nie jest publicznie oferowana na rynku, bo przejmują je bezpośrednio osoby zainteresowane. Zapotrzebowanie jest stałe i ogromne, a nic nie zapowiada, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić. Tym samym nie można właściwie wyrokować o cenach wynajmu tylko na podstawie ofert, które są obecnie na rynku. Co więcej – jeżeli jakiś lokal tego typu jest oferowany przez dłuższy czas, można podejrzewać, że albo posiada jakiś feler, albo jest po prostu za drogi.
Z roku na rok przybywa lokali gastronomicznych wszelkiego rodzaju. Bastionem restauracji, pubów i klubów jest Stare Miasto. Niemal wszystkie nadające się na gastronomię lokale znajdują „restauratora”, który gotowy jest je wynająć. Należy przy tym pamiętać, że wymogi – stawiane m.in. przez Sanepid – są wyśrubowane, więc w mieście starych, ciasnych kamienic lokal, w którym jest możliwość dostosowania się do wszystkich obostrzeń prawnych i sanitarnych, jest naprawdę cenny, a jeżeli jeszcze jest dogodnie położony, to już prawdziwy skarb. Jednakże puby i restauracje ciągle jeszcze mało odważnie wychodzą ze ścisłego centrum, choć sytuacja się powoli zmienia.
Kto najczęściej przeprowadza się do lokali, które codziennie mieszkańcy Krakowa i turyści mijają, spacerując ulicami centrum? Przede wszystkim rozrastające się banki i inne instytucje finansowo-kredytowe. Nowością jest szybka ekspansja tych instytucji na ulice położone w pewnej odległości od Starego Miasta, jak np. ul. Długa czy okolice Nowego Kleparza. Wynika to nie tylko z niższych stawek i większej dostępności lokali niż wokół Rynku. Wbrew powszechnym opiniom, coraz mniej ludzi chce mieszkać i mieszka w ścisłym centrum. Centra, choć drożeją i są zatłoczone, równocześnie się wyludniają (jeżeli spojrzymy na liczbę mieszkańców – tych stałych, a nie czasowych). Zasada ta dotyczy nie tylko Krakowa, ale i np. Warszawy. Za ludźmi wychodzą też instytucje finansowe, bo do obsługi turystów i bywalców lokali na Starym Mieście wystarczą bankomaty.
Ponadto do ważnych graczy na rynku wynajmu powierzchni handlowych w Krakowie na pewno zaliczają się sieciowe sklepy z kosmetykami i apteki. Nie przybywa za to sklepów z ubraniami i obuwiem, które jeszcze parę lat temu królowały wokół Rynku. Krakowianie wolą się ubierać w centrach handlowych. Dodam jeszcze, że szturm „second handów” na lokale handlowe blisko centrum miasta też mamy już za sobą.
Najdroższy jest nadal Rynek. Zaraz za nim Floriańska, gdzie – jak się okazuje – jeżeli lokal jest znakomity, to nawet 400 zł za m kw. nie jest ceną zaporową. Na Sławkowskiej trzeba zapłacić średnio 15–200 zł za m kw. Im dalej od Sukiennic, tym taniej. Ale zdarzają się wyjątki, bo np. banki wręcz polują na lokale z ładnymi, szerokimi witrynami i potrafią je bezwzględnie podkupywać, oferując stawki dwukrotnie wyższe. Dlatego też nowy oddział banku na Karmelickiej płaci 200, a nawet 300 zł za metr.
Kazimierz rządzi się trochę innymi prawami, bo tu poszukiwane są prawie wyłącznie lokale pod gastronomię, a takich nie ma zbyt wiele. Jeżeli ktoś wynajął dobry lokal w sercu Kazimierza i nie był zmuszony zapłacić odstępnego, może się uważać za prawdziwego szczęściarza. Hierarchia na Kazimierzu jest stała – najdroższy Plac Nowy (ceny bliskie tym na Floriańskiej), trochę tańsza Szeroka i wyraźnie tańszy Plac Wolnica. Ten ostatni stanowi ciekawy przykład, jak pewne rejony powoli wracają do łask. Zainteresowanie Placem Wolnica rośnie, choć jeszcze sporo brakuje mu do droższych sąsiadów.
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)