Zna go każdy mieszkaniec Krakowa, kojarzy większość turystów, którzy przynajmniej raz w ciągu ostatnich 40 lat odwiedzili miasto. Mowa o charakterystycznej, żelbetonowej konstrukcji, wznoszącej się nad rondem Mogilskim, czyli niedokończonym wieżowcu, potocznie nazywanym Szkieletorem. Ponury relikt PRL-u wreszcie doczekał końca swojej burzliwej historii.
Krakowski Manhattan
Pomysł na zbudowanie tego ponad 90-metrowego budynku pojawił się już w latach 60. Miał być częścią znacznie większego projektu, obejmującego kilkanaście wieżowców umiejscowionych między ulicami Rakowicką i Beliny-Prażmowskiego. Drapacze chmur na miarę Manhattanu stanowiły gierkowską ambicję upodobnienia Krakowa do Warszawy oraz innych, charakteryzujących się nowoczesną, strzelistą architekturą miast. Projekt został stworzony z niezwykłym jak na tamte realia rozmachem – wieżowiec miał mieć powierzchnię 20 000 mkw., na której zaplanowano m.in. salę kongresową, sale wystawowe i zespół gastronomiczny. Warto dodać, że budynek stanowił najniższy element planowanej zabudowy. Według dokumentacji wieżowiec miał należeć do Naczelnej Organizacji Technicznej, choć nieoficjalnie mówiło się, że będzie siedzibą partii, a dokładniej Komitetu Wojewódzkiego PZPR – świadczyła o tym, chociażby olbrzymich rozmiarów sala konferencyjna, która raczej nie byłaby potrzebna NOT-owi.
Po ogłoszeniu konkursu wygranego przez zespół projektowy Zdzisława Arcta, w 1975 r. przy Lubomirskiego 2 rozpoczęto budowę. Generalnym wykonawcą inwestycji został Mostostal, który w ciągu 4 lat postawił 24 piętra budynku. Niestety, później zaczęły się komplikacje. Na jaw wyszło, jak słabo przemyślana była cała inwestycja. Okazało się, że projekt jednego, stawianego już budynku jest stanowczo zbyt kosztowny, a marzenia o „krakowskim Manhattanie” zupełnie nierealne. Budowę wstrzymano w 1979 r. Nad wieżowcem zawisło widmo niepewności.
Burzliwe lata 80
Początek lat 80 to w Polsce czas wybuchu stanu wojennego oraz późniejszej transformacji ustrojowej. Zdecydowanie nie był to dobry moment na duże, kosztowne inwestycje. Przestój w budowie biurowca NOT-u, nazywanego również Domem Technika trwał coraz dłużej. Cień szansy na pomyślne zakończenie inwestycji pojawił się, gdy budynkiem zainteresowała się Polska Akademia Nauk. Współpraca z NOT-em i wizja stworzenia w wieżowcu Centrum Konferencyjnego Nauki i Techniki była kusząca, jednak nie na tyle, by wejść z spór z władzami znajdującego się w pobliżu Uniwersytetu Ekonomicznego, z którym trzeba by negocjować podział gruntów. Po raz kolejny okazało się również, że ambitne plany nie idą w parze z zasobnością budżetu.
Pod koniec lat 80 stało się jasne, że jedynym realnym ratunkiem dla niedokończonego wieżowca są zagraniczni inwestorzy. Szczęśliwie, budynek położony w centrum Krakowa, blisko historycznej części miasta wzbudzał zainteresowanie branży hotelarskiej. Kilkakrotnie pojawiały się plany przekształcenia go w ekskluzywny hotel – chociażby przez francuską firmę SEA, chcąca zbudować tam Novotel – jednak za każdym razem negocjacje kończyły się fiaskiem.
Pechowa inwestycja i absurdy biurokracji
Lata mijały, a potężny drapacz chmur, coraz rzadziej nazywany Domem Technika, a coraz częściej „Szkieletorem” wciąż stał niedokończony. Nowe określenie idealnie oddawało jego wygląd – olbrzymia, z roku na rok niszczejąca konstrukcja majacząca nad miastem była najwyższym i zdecydowanie najbrzydszym punktem urbanistycznym Krakowa. Po nieudanych próbach przerobienia „Szkieletora” na hotel w końcu nadarzyła się jednak okazja sprzedaży niewygodnej nieruchomości. Kupnem zainteresował się prywatny inwestor Robert Hamerlik, który chciał przekształcić ją w nowoczesny biurowiec Business Centre Tower. Mimo chęci, po raz kolejny nie doszło do porozumienia na linii inwestor-zarząd miasta, a w 2000 r. „Szkieletor” został oddany na poczet spłaty wierzytelności katowickiej spółce Węglozbyt. Nowy właściciel nie miał pomysłu na zagospodarowanie niedokończonego, ponad 20-letniego budynku, chciał więc jak najszybciej się go pozbyć. To również okazało się trudne, a kilka kolejnych przetargów skończyło się fiaskiem. W końcu, w 2003 r. prezydent Krakowa zaproponował odkupienie budynku i przekazanie go Uniwersytetowi Ekonomicznemu. Władze uczelni pierwotnie były zainteresowane pomysłem, jednak finalnie nie doszedł on do skutku.
W 2004 r. dla biurowca NOT-u pojawiła się iskierka nadziei. Była nią londyńska firma Medisbrand Limited, która zadeklarowała chęć kupna. Planowano wyburzenie wieży i późniejsze postawienie na jej miejscu nowego biurowca. Wywołało to sprzeciw wojewódzkiego konserwatora zabytków, który zwracał uwagę na niebezpieczeństwo rozbiórki i wyraził zgodę na wybudowanie budynku o maksymalnej wysokości 12 pięter. Po nieudanych negocjacjach angielski inwestor postanowił się wycofać.
Miejska Wieża Babel
Rok później, w 2005 r. w kolejnym przetargu ogłoszonym przez Węglozbyt właścicielem „Szkieletora” została spółka Treimorfa Projekt, w której udziały miały Verity Development oraz GD&K Group. Warto dodać, że według pierwotnego planu Edwarda Gierka, w 2005 r. miała się zakończyć budowa całego „krakowskiego Manhattanu”, tymczasem nie udało się dokończyć nawet pierwszego, najniższego budynku.
Zdziwić mógłby się jednak ten, kto podejrzewał, że historia PRL-owego wieżowca dobiega w tym momencie do szczęśliwego finału. Nowy właściciel nie oznaczał końca kłopotów. Mimo ciekawego pomysłu na zagospodarowanie budynku rozpoczęły się liczne, ciągnące się przez lata spory. Główny z nich odbywał się na linii inwestor – władze miasta i był skutkiem braku porozumienia w kwestii wykonania niezbędnym prac remontowych budynku. Czynnikiem zapalnym okazały się również protesty konserwatora zabytków i ekologów, niezgadzających się na podwyższenie budynku, a także lokalna społeczność, obawiająca się zacienienia przez wieżowiec sąsiednich działek. Lata mijały, a „Szkieletor” wciąż stał i niszczał. Jedyną różnicą były stopniowo pojawiające się na jego konstrukcji banery – najwyższy krakowski budynek zaczął pełnić smutną funkcję słupa reklamowego.
Charakterystyczna żelbetowa konstrukcja "Szkieletora" przez lata wznosiła się nad rondem Mogilskim, źródło: Wikipedia
Nowa szansa
W międzyczasie pojawiały się kolejne pomysły na zakończenie budowy. Jednym z nich był projekt niemieckiego architekta Hansa Kollhfa, zakładający obudowanie całego wieżowca kamienną elewacją i podniesienie go o kilka kondygnacji, tak, by finalnie osiągnął wysokość 130 m. Niestety Sąd Administracyjny uchylił wydaną wcześniej decyzję o warunkach zabudowy ze względu na niezgodności i uchybienia pojawiające się w analizie urbanistycznej. Ponowne zatwierdzenie projektu nastąpiło dopiero w 2013 r., a rok później miała się rozpocząć budowa wieżowca o nazwie Treimorfa Tower. Mimo kolejnych opóźnień spowodowanych konfliktem z mieszkańcami dzielnicy w 2016 r. wznowiono prace, a nazwę obiektu zmieniono na Unity Centre.
Krzysztof Leśnodorski, jeden z pierwszych architektów budynku komentował wtedy kolejne działania słowami: Bardzo dobrze, że ruszyła przebudowa i coś w końcu się stanie z tym budynkiem. Mówię to jako krakowianin i jako architekt.
Generalnym wykonawcą został Strabag, a oddanie budynku do użytku miało nastąpić w połowie 2019 r. Oczywiście „Szkieletor” przez lata przyzwyczaił wszystkich do kłód rzucanych pod nogi i tym razem nie obyło się więc bez pewnych opóźnień.
Nowoczesne Unity Centre
Po 45 latach możemy jednak powiedzieć, że budowa najwyższego krakowskiego wieżowca została wreszcie zakończona. Obecnie nosi nazwę Unity Tower i jest częścią nowoczesnego kompleksu Unity Centre, w którego skład wchodzą jeszcze 2 niższe biurowce, hotel i apartamentowiec, znajdujące się w pobliżu wieży. Nie da się ukryć, że jest to inwestycja stworzona z rozmachem. Unity Tower obecnie ma wysokość 102,5 m i powierzchnię najmu 16 500 mkw. rozlokowanych na 27 piętrach. Dwa najwyższe zajmuje restauracja z imponującym punktem widokowym. Można się do niego dostać dzięki szybkobieżnej windzie – wyjazd na ostatnią kondygnację trwa zaledwie 25 sek.
Unity Tower to biurowiec klasy A, który otrzymał certyfikat zielonego budynku oraz wyróżnienie za brak barier architektonicznych. Dysponuje 400 miejscami parkingowymi umiejscowionymi na 2 podziemnych kondygnacjach oraz 200 miejscami dla rowerzystów. Przyciąga spojrzenia bardzo efektownym wyglądem, na który wpływają m.in. liczne przeszklenia oraz złocone wykończenie elewacji. W nocy budynek jest delikatnie podświetlany, co wyróżnia go – tym razem pozytywnie – na mapie Krakowa. Obecnie trwają ostatnie prace wykończeniowe, a wieża za zostać oddana do użytku jeszcze w te wakacje. Budowa całego kompleksu Unity Centre powinna się zakończyć w 2021 r.
Magdalena Zielińska z zarządu krakowskiej firmy GD&K, będącej współudziałowcem inwestycji, w wywiadzie dla Gazety Krakowskiej podkreśla: „Mamy wielką nadzieję, że obiekt ten na trwałe wpisze się w panoramę naszego miasta i będzie lubiany przez mieszkańców” dodaje również, spółka liczy na to, że Unity Tower „wkrótce stanie się bardzo rozpoznawalny i kojarzony w pozytywny sposób”.
Wieżowiec Unity Tower został ukończony w 2020 roku, źródło: Wikipedia
Pozostaje nam mieć nadzieję że historia posępnego „Szkieletora” – mrocznego, przez dekady niszczejącego budynku, będącego smutnym wspomnieniem niemożliwych do zrealizowania ambicji minionego ustroju i miejskim symbolem absurdu – wreszcie znalazła dobre zakończenie.
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (2)
power ⋅ 21-04-2022 | 20:49
bardzo przyjamny artykuł pracuje w firmie ktora zajmuje sie wykańczaniem m.innymi tam w srodku i bylem ciekaw historii
Luka ⋅ 04-08-2020 | 16:45
Tyle lat sporów i problemów a powstało coś co pasuje jak pięść do nosa w tym miejscu. Budynek wygląda jak bitmapa z gier z lat 90 - płaski, nudny i bez polotu.