Idea mieszkania w starych, poprzemysłowych budynkach narodziła się w Stanach Zjednoczonych. W Polsce rynek loftów dopiero się rozwija.
Idea mieszkania w starych, poprzemysłowych budynkach narodziła się w Stanach Zjednoczonych, pośród przedstawicieli świata sztuki. W latach 50. XX wieku artyści Soho i Manhattanu chcieli żyć tanio i awangardowo. Żeby bohema mogła czuć wolność, potrzebna była duża, stanowiąca skonsolidowaną całość przestrzeń, gdzie żaden artysta nie musiał krępować się obecnością sąsiadów. Jednocześnie, miejsce życia i pracy musiało być niekonwencjonalne, inne niż mieszkanie o białych ścianach w zwyczajnej kamienicy. Stare i opustoszałe budynki fabryczne, magazyny i warsztaty coraz częściej przerabiane były na pracownie.
Soho wyznacza trendy
Slumsy nazywane hell’s hundred acres (piekielne sto akrów) bądź też industrial wasteland (poprzemysłowe nieużytki), stały się ostoją artystów. Unikali oni w ten sposób płacenia wysokich czynszów – na dziko lub za niewielką cenę mieli do dyspozycji dużą powierzchnię, na której przy niezależnej muzyce odbywały się całonocne imprezy.
Fot. 1. Lofty de Girarda w budynku Nowej Przędzalni w Żyrardowie
Nowojorska moda na lofty rozprzestrzeniała się szybko jako alternatywny sposób na tanie mieszkanie. Po pół wieku loftomania ogarnęła cały świat. Dotarła do Europy, a od kilku lat również w Polsce znajdują swoich zwolenników apartamenty zlokalizowane w budynkach o przemysłowej przeszłości. Dzięki inwestorom udało się odratować wiele oryginalnych, cennych historycznie zabytków o dużym potencjale i korzystnej lokalizacji.
Komfortowo nieszablonowo
Poindustrialny charakter loftu przejawia się przede wszystkim w jego wyglądzie. Podkreślają go elementy konstrukcji: ściany z cegieł lub betonu i wysokie stropy oddalone o co najmniej 3-4 metry od podłogi. Duże okna i świetliki w dachach zapewniają dostęp światła praktycznie przez cały dzień. Przestrzeń stanowi całość, a wszelkie podziały na pomieszczenia są raczej umowne. Jeśli wydzielenie stref jest koniecznie, stosuje się np. możliwe do składania kotary. Co więcej, znajdziemy w lofcie niespotykane w nowoczesnych apartamentowcach pozostałości, unikatowe dla budynków przemysłowych, np. wystające rury, belki, betonowe podłogi, wmurowane w ścianę fragmenty maszyn czy instalacje biegnące po odkrytym murze. Co ważne, nie powinno się ich ukrywać pod gładkimi tynkami, elementy te bowiem przypominają o historii miejsca.
Wyposażenie loftu początkowo stanowiły gromadzone przez artystów przedmioty, wyszukane na pchlich targach czy zebrane sprzed eleganckich domów, gdzie pozostawione były do wyrzucenia. Dla przeciętnego obserwatora aranżacja wnętrza mogła wydawać się przypadkowa i chaotyczna. Jednak takie było założenie: pozorny nieład zrozumiały tylko dla twórcy jako wyraz buntu przeciw schematom.
Także dziś każdy nabywca może urządzić loft według własnego gustu. Można wstawić meblościankę, duży telewizor i sprzęt AGD z supermarketu. W ten jednak sposób niszczy się naturę miejsca, jakim jest loft. Meble w budynku o przemysłowej historii mają być inne, nietypowe, produkowane nierzadko na specjalne zamówienie. Przeszłość nieustannie łączy się tu z przyszłością. Ma być technologicznie i postępowo, ale z niebanalnym designem.
Mieszkania powstałe w wyniku zaadaptowania poindustrialnego budynku na funkcje mieszkaniowe noszą miano hard-loftów. Błędnie rozumiana idea loftów i chęć wykorzystania popularności tego typu budownictwa sprawiła, że na rynku nieruchomości zaczęły powstawać również soft-lofty. Na potrzeby realizacji tego rodzaju inwestycji wiele poprzemysłowych budynków poddanych zostało „rewitalizacji przez wyburzenie”. Deweloperzy zaczęli zrównywać z ziemią zabytkowe obiekty, nie zważając na ich historyczną wartość, w ich miejsce wznosząc nowoczesne apartamentowce. Jednak tak powstałe nowomodne mieszkania są tylko replikami loftów, a chłodu, surowości i przestrzeni raczej im brak.
Fot. 2. Cracow Lofts
Lofty w Polsce
Początki loftów w Polsce sięgają 2002 r. Wówczas w miejscu przechowywania górniczych lamp na terenie Zakładów Górniczo-Hutniczych „Orzeł Biały" w Bytomiu powstał pierwszy tego typu apartament, 200-metrowy Bolko Loft. Nazwę zawdzięcza staremu galmanowi, czyli gwarowo określonemu szybowi górniczemu. Do umieszczonego na żelbetowych słupach, ponad 8 metrów nad ziemią, mieszkania dostać się można jedynie po metalowych schodach. Z każdego okna widać kopalnie, nie tylko pozostałości zamkniętych, ale także te nadal działające. Na ścianach widnieją hasła, będące reliktami historii: „Bolko zawsze z partią” czy „Za rzeczy wartościowe pozostawione w łaźni, dyrektor kopalni nie odpowiada”.
Punktem zwrotnym dla polskich loftów był jednak dopiero rok 2006. Na łódzkim osiedlu Księży Młyn, w miejscu, gdzie niegdyś znajdował się zespół fabryczny wybudowany w 1870 r. przez jednego z najważniejszych łódzkich przemysłowców Karola Scheiblera, rozpoczęła się pierwsza inwestycja na tak dużą skalę. Zainteresowanie inwestora wzbudziła potężna, ponad 200-metrowej długości przędzalnia. W wysokich pomieszczeniach, zgodnie z zamierzeniem specjalizującej się w dziedzinie renowacji i rewitalizacji obiektów zabytkowych australijskiej grupy deweloperskiej Opal Property Developments, powstało 421 nowoczesnych apartamentów.
Kolejne kompleksy hard-loftów pojawiły się na terenie żyrardowskiej osady fabrycznej. Jej początki sięgają 1829 r., gdy wybudowano w Żyrardowie fabrykę lnu. Kiedy w drugiej połowie XIX wieku sprzedano zakłady, nowi właściciele rozbudowali zakład i wznieśli na okolicznych terenach osiedle robotnicze, dzielnicę willową oraz obiekty pożytku publicznego. W założeniu urbanistycznym wyraźny był podział na część mieszkalną i przemysłową, rozmieszczoną wzdłuż drogi stanowiącej oś kompozycyjną miasta i opartą o regularną siatkę ulic. Mimo że założenie urbanistyczne stanowiło przykład idealnego miasta przemysłowego i tzw. miasta-ogrodu, najważniejszą częścią Żyrardowa pozostały fabryki włókiennicze, które w czasach swojej świetności były jednymi z największych w Europie. To właśnie w ich (niemalże w pełni zachowanych) wnętrzach powstały dwa słynne kompleksy loftów: Stara Przędzalnia – w najstarszym budynku, i Lofty de Girarda – w zagospodarowanej Nowej Przędzalni z 1913 r.
Obecnie także Kraków może poszczycić się jednymi z najbardziej znanych loftów. W prawie stuletnim gmachu zakładów młynarskich swoją inwestycję postanowiła ulokować zagraniczna spółka Krakow Lofts. Potrzeba było niemalże dekady, by budynek znów zaczął tętnić życiem. Odkąd bowiem w 2002 r. Polska Wytwórnia Chleba Zdrowia i Młyn Walcowy zakończyły produkcję, sześciopiętrowy młyn na Zabłociu, nieopodal Bulwarów Wiślanych i zabytkowego Starego Miasta, opustoszał i popadł w ruinę. Jednakże gdy Krakow Lofts zakończył prace budowlane i rewitalizacyjne, pustostan zmienił się nie do poznania. Przy tym, mimo gruntownej rewitalizacji, zachowany został oryginalny wygląd ceglanej elewacji. Obok najwyższej klasy wyposażenia i inteligentnych systemów, które mają ułatwiać codzienne życie mieszkańców, odnajdziemy w budynku ślady świadczące o przeszłości loftu, np. drewniane ślimaki, po których zsuwały się kiedyś worki z mąką. I choć krakowski boom na lofty jeszcze nie nastąpił, zmiany w tkance Zabłocia zachodzą powoli i nie ma tu wielu poindustrialnych budynków, ta przemysłowa niegdyś dzielnica zaczyna odżywać.
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (0)
Pokaż wszystkie komentarze (0)