Brazylijczycy otworzyli oczy ze zdumienia, gdy dym z płonących lasów w Amazonii przebył wraz z wiatrem aż 2700 km i zasłonił niebo w São Paulo. Poczucie zagrożenia dotknęło cały świat, ruszyła internetowa akcja #PrayForAmazonia w obronie zielonych płuc Ziemi.
Państwa grupy G7 na szczycie w Biarritz zdecydowały o przyznaniu pomocy finansowej dla poszkodowanych krajów (także Boliwii i Paragwaju). Prezydent Francji Emmanuel Macron nazywa sytuację w Puszczy Amazońskiej międzynarodowym kryzysem, Irlandia opowiada się za wstrzymaniem umowy UE-Mercosur, w której jedną ze stron jest Brazylia. Reakcja światowych przywódców i opinii publicznej była natychmiastowa, ale trzeba uczciwie przyznać, że patrzymy na eskalację problemu, który istnieje od kilkudziesięciu lat. Pół miliarda amazońskich drzew nie da się już odzyskać. W ciągu tygodnia wybuchło 10 tys. pożarów, w tym roku wypalono o 83 proc. więcej drzew niż rok wcześniej, wycinka wzrosła o 88 proc. Natura płaci wysoką cenę za ludzką ignorancję.
Znamienne jest to, że do walki z przestępczością środowiskową w Brazylii powołano jedyny na świecie oddział specjalny składający się wyłącznie z absolwentów studiów wyższych: biologów, prawników i inżynierów. Żołnierze Instytutu Środowiska IBAMA, pod dowództwem Roberto Cabrala, od kilku lat przeczesują lasy tropikalne, zamykając nielegalne kopalnie złota, tłumiąc pożary i walcząc z niekontrolowanym karczowaniem puszczy. Możliwości działania elitarnej jednostki obecnie blokuje polityka prezydenta Jaira Bolsonaro. Brazyliskie prawo wciąż zakłada wysokie kary za palenie lasów, ale organizacje pozarządowe donoszą, że w praktyce przestały być egzekwowane.
Gospodarka ważniejsza od ekologii?
To nie jest prosta historia o złej Brazylii i szlachetnej reszcie świata. W imię międzynarodowego handlu światowe gospodarki symbolicznie dokładały do ognia, pozostając głuchymi na głos ludności rdzennej, która sprzeciwia się eksploatacji dzikich terenów i walczy o prawo do zachowania pierwotnego charakteru puszczy. Co roku Amazonia traciła 8000 km kw. lasu deszczowego. Wiele areałów należy do zagranicznych inwestorów, ponieważ produkcja jest w Brazylii dwa razy tańsza niż w Europie. Rocznie produkuje się tu 30 mln ton soi, a jeśli ziści się prezydencki plan, w 2019 r. padnie rekord 130 mln ton. Soja stanowi 40 proc. eksportu Brazylii. Miesiącami transportuje się ją tzw. sojową autostradą – drogą krajową BR163, która przebiega przez 2000 km Amazonii. Trasę do ujścia Amazonki przemierza średnio 25 000 ciężarówek, które sieją spustoszenie w naturalnym ekosystemie. Pewnych procesów nie można odwrócić z obawy przed pogłębieniem kryzysu gospodarczego. Droga zapewnia pracę nie tylko kierowcom, także właścicielom i pracownikom przydrożnych sklepów czy barów, co nie jest bez znaczenia w kraju, w którym w 2019 r. bezrobocie kształtuje się w granicach 12-13 proc. (dwa razy wyższe niż w 2013 r.), inflacja rośnie, a najuboższa warstwa społeczna jest bardzo liczna.
Dla branży rolniczej oczywistym etapem postępu będzie pokrycie nawierzchnią asfaltową nieutwardzonych fragmentów autostrady (przez które w porze deszczowej transport jest opóźniony) i jej dalsza rozbudowa. Przedsiębiorcy mają też ambicje na budowę linii kolejowej a nawet przeprawy mostowej przez Amazonkę. Na to jednak na razie nie ma zgody. Na pewno nie zrezygnują ze swoich dążeń, ponieważ konkurencyjność brazylijskiej soi spada ze względu na wysokie koszty transportu.
CNN zwraca uwagę na zbiorową odpowiedzialność i podaje wprost, iż pożary w Amazonii wynikają z tego, że świat spożywa za dużo mięsa. Brazylia jest największym globalnym eksporterem wołowiny. Najlepiej obrazuje to fakt, że w ponad 210-milionowym kraju prawdopodobnie żyje więcej krów niż ludzi. Głównymi importerami są: Hongkong (24 proc.), Chiny (19 proc.), Egipt (11 proc.), Unia Europejska (7 proc.), Chile (7 proc.) i Iran (5 proc.).
Amazonia stawką w grze politycznej
Tymczasem prezydent Jair Bolsonaro robi dokładnie to, co obiecał w kampanii wyborczej, aby wyprowadzić Brazylię z recesji gospodarczej. Pod hasłem „Naprzód Brazylio” jego rząd od początku daje pokaz politycznej manipulacji.
Puszcza stanowi dla zaplecza politycznego Bolsonaro niewykorzystany potencjał gospodarczy, dlatego już w pierwszych dniach prezydentury ograniczono kompetencje Ministerstwa Środowiska. Większość dotychczasowych obowiązków tego resortu przejęło Ministerstwo Rolnictwa. W ten sposób prezydent otworzył drogę dla lobby rolniczego, które wspierało go finansowo w czasie kampanii. W kwietniu w życie weszło rozporządzenie dotyczące ustalania granic rezerwatów przyrody, będące realizacją jednej z obietnic wyborczych. Jeszcze w styczniu Bolsonaro obiecywał wstrzymanie ochrony części terenów i zablokowanie możliwości zwiększenia jej zasięgu o nowe ziemie.
Po tym jak Ministerstwo Rolnictwa stało się głównym decydentem w kwestii granic rezerwatów, agrobiznes został praktycznie wpuszczony na dzikie tereny Amazonii. Wzrosła także eksploatacja z powodu wydobycia surowców na obszarach cennych przyrodniczo, takich jak np. Yanomami. To wywołało nowe protesty społeczności tubylczych, sprawy sądowe o prawa do ziemi i nasilenie aktów przemocy. 24 lipca w stanie Amapá zamordowano Emyra Waiãpi, wodza rdzennej grupy Waiãpi. Niecały miesiąc później indiańskie kobiety ogłosiły demonstrację „w obronie Matki Ziemi” i praw rdzennych mieszkańców Brazylii. Papież Franciszek określa Indian „żywym krzykiem nadziei” i apeluje o wysłuchanie ich historii oraz wołania o pomoc.
Zielone płuca Ziemi zagrożone nadmierną działalnością człowieka
Czy spadnie poparcie dla prezydenta Bolsonaro?
Prawa człowieka w Ameryce Łacińskiej kruszą się, Brazylię dusi fala przemocy, ma jeden z najwyższych wskaźników zabójstw na świecie. Na tym tle prezydent zyskiwał przychylność wyborców, wychwalając skuteczność metod stosowanych za dyktatury wojskowej i głosząc populistyczne hasło nieograniczonego dostępu do broni. Jair Bolsonaro w kampanii wyróżniał się wszelkimi możliwymi uprzedzeniami: obrażał kobiety, mniejszości seksualne, plemiona tubylcze. Mimo to dla wielu mieszkańców kraju był nadzieją na powrót do państwa prawa i odbudowę gospodarki po aferach korupcyjnych z udziałem polityków na najwyższych szczeblach władzy – Luiza Inácio Luli da Silvy i Dilmy Rousseff.
Nacjonalizm w wydaniu Bolsonaro okazał się kuszący dla 60 mln Brazylijczyków, których głosy zapewniły mu urząd. Dzisiaj nadal wybrzmiewa, np. w reakcjach na międzynarodową krytykę. Nie wiadomo, czy ostatecznie Brazylia przyjmie pomoc ze strony państw G7, na razie udało się wymusić na prezydencie tylko oddelegowanie wojska do gaszenia pożarów. Unia Europejska wciąż ma asa w rękawie. Może spróbować wprowadzić bardziej restrykcyjne narzędzia prawne, by uzależnić wymianę handlową od wyników kontroli, czy towary są produkowane zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju. Brazylia obierze nowy kierunek, jeśli stawką w grze politycznej będzie przyjęcie negocjowanego od ponad 15 lat porozumienia o wolnym handlu (Mercosur – Wspólny Rynek Południa)? Nikt nie ma tej pewności.
Przestroga dla świata
Wydarzenia w Ameryce Łacińskiej są przestrogą także dla państw Zachodu, w tym Polski. Według danych NIK ponad 80 proc. polskich lasów jest zagrożonych pożarem. W latach 2007-2016 doszło do 7634 takich przypadków. Pod względem częstotliwości pożarów Polska zajmuje 4. miejsce w Europie, po Hiszpanii, Portugalii i Rosji. Pocieszające jest to, że średnia powierzchnia terenu objętego pożarem wynosi w naszym kraju 0,2 ha. Lasy Państwowe, kontrolujące większość terenów leśnych w Polsce, w obliczu zmian klimatycznych proponują projekt Leśnych Gospodarstw Węglowych (LGW).
Projekt LGW zakłada, że poprzez modyfikację standardowej zrównoważonej gospodarki leśnej możemy sprawić, by dany fragment lasu pochłonął jeszcze więcej CO2, niż to już robi – mówi Andrzej Konieczny, dyrektor generalny Lasów Państwowych.
Czy ten artykuł był dla Ciebie interesujący?
Komentarze (1)
AC ⋅ 28-08-2019 | 07:12
Bardzo dobry artykul